Wśród kazań świętego Jana Chryzostoma (nie mylić z naszym Paskiem, chodzi o biskupa Konstantynopola, żył w latach ok. 350-407, uznany za największego kaznodzieję Kościoła wschodniego, jego doktor) przeciw Żydom znajdujemy takie smaczki:
– Żaden Żyd – ani jeden – nie jest czcicielem Boga. Ponieważ zaparli się Ojca, ukrzyżowali Syna i odrzucili pomoc Ducha, któż ośmieli się stwierdzić, że Synagoga nie jest dziełem szaleńców? Jest to zwyczajny dom bałwochwalstwa. (…) Żyją Żydzi dla swych brzuchów, gonią za dobrami tego świata. W bezwstydzie i chciwości są gorsi nawet od wieprzów i kozłów (…) są opanowani przez diabłów wydani duchom nieczystym (…) Zamiast witać się z nimi choćby jednym słowem powinniście odwrócić się od nich jak od zarazy i plagi rodzaju ludzkiego.
Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny (Dz. U. z 1997 r. Nr 88, poz. 553, z późn. zm.):
Art. 256.
Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Art. 257.
Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowościowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Można gdybać, czy gdyby biskup żył w Polsce w dzisiejszych czasach, skierowano by go do sali sądowej?
Ksiądz Henryk Jankowski wziął udział w obchodach 25 rocznicy „Solidarności” w Gdańsku. Podczas obchodów przemówił do wszystkich zebranych, mówiąc między innymi, że „komisarze z Brukseli i ekonomiczni guru z Waszyngtonu zagrażają polskiemu społeczeństwu. Jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie, ponieważ nasze prawa ustanawiane są przez żydowskich bankierów, anty – katolickich Masonów i socjalistycznych ateistów z piekła rodem.”
Tak też sobie pomyślałem, czy nasz ksiądz prałat, pomiędzy jednym a drugim łykiem
swojskiego wina Monsignore zagląda do Jana Chryzostoma…?