Karuzela

Jako gość karmiący swoje pisaniu, cudzych tekstów czytaniem, wiele blogów odwiedzam, nie zawsze, co naturalne, ślad po sobie, jak pies teren znaczący pozostawiam.

U Eumenesa na Textowisku napotkałem dwa hasła wywoławcze: Wyrus i Artur Nicpoń. Zajrzałem na ich blogi… U Wyrusa uwagę mą zwrócił pod kreską stary znajomy z salonu Eine. Stwierdził co następuje: – Podziwiam Pana odwagę. Stosuje pan analogie bardzo niebezpieczne i absurdalne bo pomiędzy dwiema dziedzinami które Pan rozważa -analogii nie ma.
Cały passus o Inkwizycji i Św.Oficjum jest gruncie rzeczy szkodliwy, gdyż sugeruje brzydkie rzeczy, których nie było w historii Watykanu. Po drugie -sugeruje paskudne zagranie aktualnej władzy w Watykanie. (…) Chyba Pana poniosła wena stylistyczna, chęć błyśnięcia blagierskiego – inaczej tego kiksu nie mogę sobie wyjaśnić.
Więcej roztropności i powściągliwości radzi Panu – stary pierdoła. Rzadziej i z rozwagą – pisać.

Nie mnie wyrokować który z panów ma rację, ale byłem przekonany, że Wyrus zapyta, skąd Eine to wie i zaproponuje mu takie rozwiązanie z rybką: – białe mogą dać mata już w trzecim posunięciu, np. tak: 1.e4 f6 2.Sc3 g5 3.Hh5X, a czarne, które przecież zawsze są tempo do tyłu, już w drugim, np. tak: 1.f3 e5 2.g4 Hh4X. Rzecz polega na tym, że aby czarne postawiły tak szybkiego mata białe muszą im w tym “pomóc”.

A on nie, on się zaparł i odpowiedział inaczej: – Bardzo Pana proszę, aby wziął Pan poprawkę na moją formę (sic!). Już się dwa razy poprztykaliśmy, bo Pan za mną nie nadążał. Nie ma w tym niczego złego, tym bardziej, że przy innej okazji, kiedy wykazałem Panu błąd, rzetelnie Pan przeprosił.

Głupio mi tłumaczyć takie sprawy, bo jeżeli muszę, to znaczy, że percepcja mojego tekstu nie jest taka, jaką chciałbym, żeby była i być może powinienem szlifować warsztat. Z drugiej strony – proszę się nie obrażać, to uwaga natury ogólnej – nie mogę pisać tak, żeby mieć pewność, że zrozumie mnie każdy debil, bo o kant dupy potłuc takie pisanie.

- Gdzie jest Nemo (ulubiona bajka mojej wnusi)? Znaczy się rybka? A może Wyrus rozprasza siebie w wielości pozycji podmiotowych? I tym razem, z lewej obrony przesunął się na prawą pomoc…?

Z niezwykłym zainteresowaniem zapoznałem się też z głębokim esejem Nicponia o wannie. Ba, żeby tylko głębokim. Przede wszystkim egzystencjalnym, i w dużej mierze edukacyjnym.

Już sam początek jest wejściem smoka: – Prysznic jest przykładem tego, jak płaski i nieatrakcyjny jest czysty utylitaryzm.

Zdaniem mojego kumpla Stacha, Nicpoń jest w „mylnym błędzie”. Utylitaryzm (z łaciny utilitas – korzyść, pożytek), to koncepcja etyczna, zgodnie z którą działanie jest uznawane za dobre moralnie, jeżeli chcąc zaspokoić własne przyjemności i potrzeby oraz zabiegając o własny interes, służy się dobru ogółu. Utylitaryści usiłowali wykazać, że interes indywidualny i ogólny nie muszą być przeciwstawne, a w przypadku sprzeczności możliwe jest ich uzgodnienie. Czy nie pomylił go Nicpoń z kluczem płaskim? Rozmiar, na przykład 17 milimetrów. Do przykręcenia ozdobnej końcówki rury wydechowej. Żeby terenówka mu się prezentowała…

- (…) Prysznic oczyszcza ciało, ale nie opłukuje duszy. (…)Prysznic, z samej swojej natury jest bezrefleksyjny. (…) Co innego wanna. Na wannę, przede wszystkim, trzeba mieć czas. Wanna to rytuał. Wanna wymaga zachodu.

A przeca, na zachodzie bez zmian, a także, co wynika z Nicponia definicji wanny, dzielny tropiciel i utylizator z czerwonych jest też w poszukiwaniu utraconego czasu… Spędzonego ongiś pod prysznicem. Kiedy jeszcze nie miał wanny.

- Otóż musi to być zbiornik takich rozmiarów, aby użytkownik mógł się w nim wyciągnąć. By mając wygodne oparcie dla głowy i karku całe ciało mogło swobodnie unosić się w wodzie w rytm oddechów. Żadnych podgiętych kolan. Żadnych łokci zapierających się o boczne ścianki. (…) w wannie się leży i kontempluje. Poddaje się leniwym ruchom wody wzbudzonej naszym ciałem. Leży się z oczyma zamkniętymi i oddycha nieznacznie. Tak sobie. Bez napięcia. Na luzie.

Minimalizm wykazuje Nicpoń. Wanna powinna być zbiornikiem bardziej obszernym. Wanna powinna pomieścić pół prywatki. Jednocześnie. A także, co najmniej 500 kg karpia. Znaczy się ich liczbę mnogą.

Ja kontempluję inaczej. Indywidualnie i egoistycznie. Ja siedzę na taborecie kątem i pluję. Z otwartymi oczami. Żeby trafić do spluwaczki. Na cały świat pluję. Na „Bolka”, na salon, na Igłę też czasami i na wiele innych podmiotów, a i przedmioty też… Czyli ja inaczej jak Nicpoń kontempluję. Do wanny własnej nie pluję…

- Wanna to katharsis. Nie tylko odpoczywa i oczyszcza się ciało, ale podobnym ablucjom poddawany jest też umysł. (…) Leżąc w wannie można pogadać ze swoim ciałem naprawdę. Można je przebadać od stóp do głowy. Zrobić przegląd zniszczeń w maszynce, którą podróżujemy przez życie, a które odcisnął na nas czas. Ale najważniejsze, że możemy pogadać sami ze sobą.

I gada Nicpoń z sobą. Nie tylko ile owsa dla koni posiał. Wanna mu poszerza pytania. Leży sobie w wannie Nicpoń i zadaje pytania: – kim jest, po co jest, skąd i dokąd zmierza? Czyli nie tylko: kto, co. Ale także: komu czemu, a nawet z kim i z czym…

Wanna Nicponiowi nie tylko pozwala na stawianie takich pytań, wanna umożliwia szukanie odpowiedzi. I niesie ukojenie. Najistotniejsze w tym wszystkim, by nie zapierać łokci i nie podginać kolan.

Odesłał mnie Pan Grzesiu na blog największego polskiego samuraja wśród filozofów i najtęższego filozofa wśród samurajów. I tam ze zgrozą postrzegłem Pana Grzesia na pozycji numer dwa wrogów samuraja palącego wodę (sic!). Czy to znaczy, ze Pan Grzesiu jest do odstrzału? Na wszelki wypadek, proponuję natychmiastowe założenie Komitetu Ochrony Pana Grzesia. Przed Pawłem Paliwodą… Bo chciałbym się kiedyś ze zdrowym Panem Grzesiem spotkać. Niekoniecznie w wannie. Może być w knajpce. Tak sobie. Bez napięcia. Na luzie…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Oczywiście, że p. Grzesiu

jest do odstrzału.
Tylko pan, Kleina, jako jednostronny( a może jednoroczny ), histeryczno/psychiatryczny bloger nie dostrzegł jednego!!!
Dziwne, żeś się pan, na Mazurach uchował

Pomijam tu Wyrusa i Nicponia – bo warto ich pominąć, jako dość śmiesznych.

Że…

Pan Grześ jest pod ochroną całoroczną.
Głównie własnego umu & umiejętności.

A jak trza , to nie tylko.
Bo warto.

Czy to dużo?
Co?


Panie Igło,

fakt, rozpracował mnie Pan bezwzględnie. Jednoroczny jestem, histeryczno/psychiatryczny. Czy jednostronny? Trudno być adwokatem we własnej sprawie.

Pan Grzesiu chroni się sam, wiem o tym doskonale. Przy pomocy własnego umu & umiejętności. Na tym przecież moja perfidia polega. Za słabym nie stawałbym.

Pozdrawiam z krzyżackiej krainy…


Panie Andrzeju

Chciał się Pan czepnąć Nicponia? ‘OK, nie wnikam. Ale wanny?

Pozdrawiam szykując się do waniennego relaksu… :)


Panie Andrzeju,

kilka spraw.
Po pierwsze,. wredny pan jest, bo się czepia pan jednego z lepszych tekstów Nicponia i to czepia się w tak fajny sposób, że się zaśmiałem kilka razy.
Zdolny pan jest:)

Ale popre Magię, czy ma pan przeciw wannie coś?
:)

A teraz o pewnym panu emocjonalnie rozchwianym, szczerze mówiąc to on jest zabawny, fakt, żałosny tyż, fakt, ale z drugiej strony jak się poczyta pana Shimadę, zestawi jego listy z groźbami i obelgami, które np. pod ostatnim postem wypisuje, to gdyby komuś się kiedyś chciało, to szanowny Rycerz Shimady może za swoje słowotoki przed sądem odpowiedzieć.

Wątpię,by się ktos na to zdobył, bo w sumie wytwory pana P.P. to raczej pobłażliwie trza traktować jako rojenia, ale może kiedyś trafi na jakiegoś upartego…

pzdr


Panie Andrzeju

Czytałam tekst Artura o wannie.

Muszę powiedzieć, że zdecydowanie wolę Go w takich tekstach niż w tych o polityczno-ideologicznym zacietrzeźwieniu. Może być, że ja czegoś nie łapię, co biorę pod uwagę aczkolwiek niechętnie.

Pan się Artura czepia, to jest bardzo ładny tekst o tym jak mozna znaleźć w codziennym miejscu, spowszedniałym dla wielu, chwilę wytchnienia.

Prysznic i dla mnie nie zapewnia tego komfortu. Jest symbolem szybkości, utylitaryzmu rozumianego jako nastawienie na osiągnięcie celu.

Wanna to co innego. Cel niby ten sam lecz droga do niego inna. Albo właściwie i ten cel jest odmienny.

Pod prysznicem wszystko jest takie, że chodzi o to by jak najszybciej to miejsce opuścić. Woda leje się jak oszalała. Nie można usiąść o położeniu się nie wspominając. Prysznic pogania, przyspiesza.

Wanna to spokój, czas, dowolność. Zapachy. Możliwości. Intymność.

Można pobyć ze sobą w ciszy. Podumać. Rozwikłać kilka zagadek wszechświata.


A ja wolę prysznic.

Pisałem już zresztą o tym,

Ja chyba już o wszystkim pisałem…

Pozdrawiam autora i komentatorów


Panie Yayco, a co to za fatalizm i dekadencja,

zawsze jest jeszcze coś do napisania i cos nowego do opisania/napisania
Chyba.
Pozdrawiam.


Pani Magio,

Pani już śpi wyplumsana, wymarzona, a ja Pani wklejam “Małpę w kąpieli”( bez podtekstów). Fajny jest ten tekst:)

Rada małpa, że się śmieli,
Kiedy mogła udać człeka,
Widząc panią raz w kąpieli,
Wlazła pod stół – cicho czeka.
Pani wyszła, drzwi zamknęła;
Małpa figlarz – nuż do dzieła!
Wziąwszy pański czepek ranny,
Prześcieradło
I zwierciadło –

Szust! Do wanny.
Dalej kurki kręcić żwawo!
W lewo, w prawo,
Z dołu, z góry,
Aż się ukrop puścił z rury.
Ciepło – miło – niebo – raj!
Małpa myśli: “W to mi graj!”
Hajże! – kozły, nurki, zwroty,
Figle, psoty,
Aż się wody pod nią mącą!
Ale ciepła coś za wiele…
Trochę nadto… Ba, gorąco!...
Fraszka! – Małpa nie cielę,
Sobie poradzi:
Skąd ukrop ciecze,
Tam palec wsadzi.
“Aj! Gwałtu! Piecze!”
Nie ma co czekać,
Trzeba uciekać!
Małpa w nogi
Ukrop za nią – tuż, tuż w tropy,
Aż po progi.
Tu nie żarty – parzy stopy…
Dalej w okno… Brzęk! Uciekła!
Że tylko palce popiekła,
Nader szczęśliwa. –
Tak to zwykle w życiu bywa

Serdecznie pozdrawiam…


Panie Grzesiu,

fajnie jest :):):)

Pozdrawiam…


Pani Gretchen,

ja Nicponia się nie czepiam, tak sobie stukałem w klawiaturę, taki trening :)

A w wannie są możliwości, nie przeczę, ale to musi być wanna, że ho, ho… a nawet i większa. Ale o takiej Nicpoń nie pisał :)

Serdecznie pozdrawiam…


Panie Yayco,

zdaje się, że też wolę. Lepiej się czuję na mokro w pionie. Mam kłopoty z wejściem do wanny (o wyjściu, rozmarzony, nie wspomnę). Poza tym, stojąc pod prysznicem, mogę się wysikać, co staniowi dla mnie ważną sprawę katartktyczną bez mała. Taki gust :)

Serdecznie pozdrawiam…


W kwestii wanny też mogę coś powiedzieć

Otóż, uznając wszystkie argumenty lobby prowannowego zupełnie wbrew woli stałem się zwolennikiem tuszu, stając w jednym szeregu z panem Yayco. Mój powód jest jednak prozaiczny – lata folgowania sobie doprowadziły mnie do tzw. nadwagi, która, z jednej strony utrudnia wchodzenie i wychodzenie do/z tejże wanny, a z drugiej powoduje niekorzystne doznania estetyczne, utrudniające kontemplację. Pod prysznicem to zjawisko jest mniej nachalne.

Zdaje się że pojechałem ekshibicjonistycznie, przepraszam…


Pnaie Merlot

Panski ekshibicjonizm przy Kleinowym wydaje się być dziecinną igraszką...


A Pani, Pani Gretchen,

czego podgląda, jak stare dziady prysznic biorą?

Jakby Pani skromną była, to by się Pani dziwić nie musiała

Ale pozdrawiam, oczywiście


Od razu stare...

dorosłe, powiedzmy


Ja Panie Yayco?

Ja podglądam?

Się na widok publiczny mężczyźni wystawiają to ja tylko oczka zasłaniam, ale powstrzymać się od skomentowania nie mogę.

Hi hi..


Pierwsze słyszę,

żeby mój prysznic był na publicznym widoku.

A skromna kobieta, to nic zasłaniać nie musi, bo jej nie ma w takich miejscach.

No i nie chichocze, a to dla dobrego wychowania. Zapewne

Pozdrawiam sceptycznie


Panie Yayco

Co do tego czy ja jestem skromna kobieta to wątpliwości mnie ogarniają.

Czy ja zasłaniać coś muszę? Powstrzymam się resztaki skromności… (diabelski rechot słychać...).

Panowie się wystawiają a potem się oczywiście kobiecie obrywa.

Wot, życie


Szanowna Pani Gretchen

Rzeczywiście, palnąłem z tym sikaniem, przepraszam stokrotnie, to się więcej nie powtórzy…

Pozdrawiam skurczony…


Subskrybuj zawartość