Obrodziło nam latoś chodzącymi trupami – politycznymi, ma się rozumieć. Odzywa się Mazowiecki, „Der Dziennik” zrobił wywiad z Lityńskim a oprócz tego przypomniał o swoim istnieniu Kazimierz „yes!yes!yes!” Marcinkiewicz (na tych samych łamach). W zapisie jego przemyśleń praktycznie co zdanie to złota myśl…
Po jednej stronie są ludzie przekonani, że jako jedyni mają rację, a wszyscy inni są zdrajcami. Po drugiej – ci, którzy reprezentują bardziej wolnościowe, liberalne podejście do rzeczywistości. – ładnie się to wpisuje w politykę „dorzynania watahy”, „bydła” i „dyplomatołków”, prawda? Siły światła kontra siły ciemności (normalnie „Nocny patrol” Łukianienki się kłania) – jak zwykle, w takiej retoryce celują ludzie, którzy zmienili stronę barykady i potrzebują wykazać, że są bardziej święci od papieża.
Tusk realnie kieruje swoimi ministrami. To on wybiera ostateczne rozwiązania. Jest “kanclerzem” – tu zdaje się nasz Kazio chciał się podlizać nowemu panu, tylko troszkę nie do końca mu wyszło. Akurat osobiście uważam, że wariant pt. DT niespecjalnie kontroluje wszystkie poczynania ministrów byłby dla Słońca Peru bardziej korzystny: jeśli Tusk faktycznie przyklepuje nepotyzm Pawlaka, idiotyzmy pani Hall i kompletnie niekumatego Klicha, to jest naprawdę źle.
Oni mówią, że prowadzą politykę historyczną. Ja bym ją nazwał polityką histeryczną. – i to mówi facet, który po ponad roku od wysadzenia z siodła zaczął się żalić, jak to podsłuchiwano go w toalecie i w ogóle zaszczuto, nóż w plecy po zdradziecku wbijając.
Politykę Kaczyńskich wobec Ukrainy nazwałbym harcerską. My robimy dobre uczynki Ukrainie, ale nie tworzymy z nią sieci powiązań: gospodarczych, kulturalnych. – a tu się autentycznie zdziwiłem, bo w zalewie bełkotu trafiło się jedno sensowne przemyślenie (modulo dobór słownictwa). Z drugiej strony, zepsuty zegar też pokazuje dwa razy w ciągu doby poprawną godzinę, więc i Kaziowi czasem coś sensownego wyjdzie.
Zresztą moja radość nie potrwała długo, bo już za chwilę dowiadujemy się (odnośnie sporów w polskiej polityce wewnętrznej)
Ale mam wrażenie, że stroną atakującą jest zwykle strasznie emocjonalne otoczenie prezydenta.
I wraca ten sam znany refren: PiS to zło wcielone – histerycy, dzielą naród, przeciwnicy wolności… Można się zapytać: to coś ty tam, Kaziu, robił między tymi potworami? To nie ludzie, to wilki – chciałoby się powtórzyć za klasykiem.
Ponieważ Kazio M. tak naprawdę nie zna się porządnie na niczym (chyba, że coś jeszcze pamięta z tłoczonej młodym do głów fizyki – ale tam jest wymagane logiczne myślenie, z którym ostatnio chyba u niego cienko), usilnie wypowiada się o wszystkim. W szczególności o Traktacie Lizbońskim: na sugestię dziennikarza „Dz” odnośnie postawy prezydenta
Nie chce ratyfikować, bo po odrzuceniu traktatu przez Irlandię uważa całą procedurę za bezprzedmiotową.
Kazio rzecze
Inne kraje jednak ratyfikują.
Furda interes kraju, furda procedury dotyczące jednomyślności, jedzcie g… – miliony much nie mogą się mylić. Trzeba przyjąć, bo będzie wstyd w oczach Europy, więc nie ma po co tego czytać... Prezydent nie czytał, premier nie czytał, a podpisali – to co, Kazio nie może?
Tylko po co w takim razie było stronę barykady zmieniać? Żałosne.
A potem facet, który z nadania PiS był premierem oznajmia, że partia ta nie ma możliwości wygrania wyborów, bo
W tym kształcie programowym i personalnym nie ma szans. Rządy PiS przestraszyły wyborców.
Bez komentarza. Ludzie o słabych nerwach mają faktycznie skłonność do demonstrowania swoich fobii – jak mawia Wilq (superbohater z Opola) kto kogo straszy, ten tego się boi. Wnioski do samodzielnego wyciągnięcia.
Czy Kaziu jest może renegatem z jedynie słusznej linii? Marionetką, która znalazła nowego pana? Facetem, któremu linia
partii zaczęła przeszkadzać dopiero gdy wypadł z łask – a przedtem, o ile pamiętam, niekoniecznie? A skąd:
Mamy do czynienia z zupełnie innym PiS. To nie ja się zmieniłem, tylko PiS.
Gdyby coś takiego powiedział ostatni pretorianin Dorn, to jeszcze można byłoby się do tego jakoś odnieść, podyskutować – ale facet, który w życiu nie powiedział pół oryginalnej myśli bez wskazówek z góry, jest w tym momencie po prostu śmieszny.
I na deser Kaziu odnosi się do krytyki pod swoim adresem płynącej ze strony prezesa i prezydenta
Przypominam sobie za każdym razem, że to nie ja zdradziłem, a zostałem zdradzony.
Oj biedny nasz Kaziu, chciał jak najlepiej, wyszło jak zwykle – on sam taki, rozumiecie, naiwny i prostoduszny. Tylko ci straszni bracia K. wykorzystali go, a potem porzucili na pastwę losu. Dobrze, że przyszły czasy Święta Miłości i ktoś się postanowił o gorzowskiego nauczyciela zatroszczyć – gdyby nie to, ciężko by z nim było. I teraz może się biedny wyżalić: z PKO nic nie wyszło, z europarlamentu na razie też, gdzie to już Kazia nie wysyłano… Już był w ogródku, już witał się z posadką – a tu za każdym razem ktoś potraktował go jak czarnucha od świecenia oczami publicznie. Więc teraz krąży po gazetach, jak widmo IV RP, i straszy, i płacze jak mu ciężko – strojąc się przy tym w togę ostatniego sprawiedliwego.
Jest taki stary kawał
Pilot Alitalia, któremu piorun wyłaczył pół kokpitu: “Skoro wszystko wysiadło, nic już nie działa, wysokosciomierz nic nie pokazuje….” Po pięciu minutach jęków i lamentów odzywa się pilot innego samolotu: “Zamknij się, umieraj jak mężczyzna…”
I nie wiedzieć czemu, wyjątkowo mi ta puenta pasuje do Kazia M.
Całość:
http://www.dziennik.pl/polityka/article230458/Marcinkiewicz_Mam_nadzieje...
komentarze
A po kiego grzyba...
..ten “der dziennik??
Igła -- 03.09.2008 - 16:10Co?
@Igła
Bo to jedyna sarkastyczna wersja ich nazwy, jaka przyszła mi do głowy – jest “Rzepa”, “GazWyb”, “Fuckt” ... No i “der dziennik” :)
Banan -- 03.09.2008 - 16:15Eeeeee...?
To kiepsko ci przyszło.
Np. wedle mnie to jest najlepsza gazeta w Polsce.
Igła -- 03.09.2008 - 16:19Wliczając w to dodatek Europa.
dowcip o pillocie
cymes!
uśmiałem się po pachy panie von Banan…
wprost nie mogę się powstrzymać od śmiechu.
powinno się go zakazać jakąś konwencją, bo jeszcze ktoś może umrzeć.
ze śmiechu rzecz jasna
I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.
Docent Stopczyk -- 03.09.2008 - 19:04Igła
tylko słówko o Dzienniku (to der zupełnie od czapy ImHo)
jak wieść gminna niesie padną szybciej niż się da. JMR jako gwóźdź to każdej trumny nadaje się doskonale
niestety
prezes,traktor,redaktor
max -- 03.09.2008 - 19:39Panie Maxie,
niekoniecznie.
Przecież wystarczy, że jego żona zacznie pisać w Wyborczej, czyż nie?
niejaki N -- 03.09.2008 - 20:17Tej opcji nie wziąłem pod uwagę
jak widać rodzinne talenta mogą być nie tylko przekazywane genetycznie z pokolenia na pokolenie
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 03.09.2008 - 20:23To prawda,
za moich lat młodzieńczych się na to mówiło choroba społeczna, co zawsze mnie dziwiło, bo sprawy to zaiste prywatne, bardzo prywatne…
Pozdrawiam
niejaki N -- 03.09.2008 - 20:49Eh, ale kto Marcinkiewicza traktuje poważnie?
Przeciez od początku był marionetką, nigdy tych zachwytów nim nie rozumiałem.
No i akcentować nie umie, znaczy nieodpowiednie sylaby.
A ,,Dziennik”?
Mnie zawsze nudził,mimo wszystko, no i Pilcha podkupili, który zaczął u nich kiepskie felietony pisać, bo i w ,,Polityce” i w ,,TP” pisał lepsze.
teraz mu się tylko zdarza czasem, więc nie lubię ich.
Ale pisać ,,Der Dziennik”?
Trochę obciach, zresztą ,,GW” podobno lubię tę nazwę:)
pzdr
grześ -- 05.09.2008 - 15:31@grześ
Nie moja wina, że nawet w “GW” czasem wymyślą coś sensownego…
A Marcinkiewicza faktycznie – traktować serio ciężko. Nie żeby kiedyś było łatwiej, tylko po co w takim razie wywiady z nim ktoś robi?
Banan -- 05.09.2008 - 16:10