po prostu nie stanowicie “targetu”.
Pomijając obyczaje japońskie, dość osobliwe, to każden jednen naród herbaciany pija inaczej.
A u nas pija sie :
a) w szklance;
b) zmiotki w papierowej torebce;
c) czasami zalewając tą samą torebkę kilka razy;
d) jak kogoś stać to liptona, choć jedyną zasługą tej herbaty jest to, że jest bodaj czy nie najbardziej wysuszona, przez co “lepiej naciąga”, ale trudno namawiać ludzi na Taylora & Harogate`a, albo nr Ceylon Afternoon mr 16 od Harrodsa. Młody rynek i tęsknota za Junnanem .
Spróbujcie panowie komuś z mojego pokolenia albo starszemu oolong zaproponować. Toż ulun za Peerelu to był najgorszy syf, obok gruzińskiej.
I Panowie się z narodowych cech nie śmiejcie, bo zachowujecie się jak krytykanci, którzy nagle odkrywają, że istnieją zasadnicze różnice, między “demokratycznym państwem prawa” a Rechtstaat. Pewnie, że istnieją.
Wystarczy pojechać na wschód, aby napić się herbaty (czasem niezłej) ze spodka, w zębacz trzymając kostkę cukru. Kto tam był, to wie, że ichnie kostki cukru rozpuszczają się wolniej i niechętnie. Nieprzypadkowo.
A jak ktoś lubi naprawdę lubi herbatę, to ma to wszystko w tyle.
A z redaktorami naczelnymi, to w ogóle w Polszcze jest hasena. Wystarczy przypomnieć sobie, kto był pierwszym naczelnym polskiego Playboy`a
Panowie się czepiacie,
po prostu nie stanowicie “targetu”.
Pomijając obyczaje japońskie, dość osobliwe, to każden jednen naród herbaciany pija inaczej.
A u nas pija sie :
a) w szklance;
b) zmiotki w papierowej torebce;
c) czasami zalewając tą samą torebkę kilka razy;
d) jak kogoś stać to liptona, choć jedyną zasługą tej herbaty jest to, że jest bodaj czy nie najbardziej wysuszona, przez co “lepiej naciąga”, ale trudno namawiać ludzi na Taylora & Harogate`a, albo nr Ceylon Afternoon mr 16 od Harrodsa. Młody rynek i tęsknota za Junnanem .
Spróbujcie panowie komuś z mojego pokolenia albo starszemu oolong zaproponować. Toż ulun za Peerelu to był najgorszy syf, obok gruzińskiej.
I Panowie się z narodowych cech nie śmiejcie, bo zachowujecie się jak krytykanci, którzy nagle odkrywają, że istnieją zasadnicze różnice, między “demokratycznym państwem prawa” a Rechtstaat. Pewnie, że istnieją.
Wystarczy pojechać na wschód, aby napić się herbaty (czasem niezłej) ze spodka, w zębacz trzymając kostkę cukru. Kto tam był, to wie, że ichnie kostki cukru rozpuszczają się wolniej i niechętnie. Nieprzypadkowo.
A jak ktoś lubi naprawdę lubi herbatę, to ma to wszystko w tyle.
A z redaktorami naczelnymi, to w ogóle w Polszcze jest hasena. Wystarczy przypomnieć sobie, kto był pierwszym naczelnym polskiego Playboy`a
yayco -- 23.12.2007 - 15:47