Grzesiu Szanowny

Grzesiu Szanowny

Czy to Twoje marudzenie to nie jest zaraźliwe przypadkiem? Czy Ty na to jakiś papier masz, że ono niezaraźliwe? Pytam, bo… Po kolei.

Przeczytałam sobie Grzesiowe marudzenie, wysłuchałam – współczując sobie samej – pieśni, a potem do ogrodu wyszłam. No i się zaczęło. Niby słonko ślicznie świeci, jak u Ciebie. Ale czy ono jutro też będzie tak fajnie przygrzewać? Roślinki piękne, zdrowo wyglądające. Jedna to nawet za bardzo zdrowa i się gupia przed szereg wyrwała ze świeżymi listkami. A jak jutro albo pojutrze mróz będzie to co? No, listki szlag trafi i mnie też. No bo po co ta roślinka me oczy tymi listkami uradowała, jak się za parę dni mogę wkurzyć i sekatora użyć przez ten mróz, co go jeszcze nie ma ale może być?

No to pytam się Grzesiu czy to marudzenie zakaźne jest i czy bardzo?

A tak w ogóle to tekstowiskowy tytuł mistrzowski w marudzeniu to już chyba dla Ciebie za mało. Cóś za szybko nad własne poziomy wylatasz. Choć to bardzo dobrze z drugiej strony. Albo źle. Albo tylko niedobrze.
No. Teraz idę roślince wygarnąć.


Bez tytułu, bez weny, jak zwykle o niczym... By: tecumseh (32 komentarzy) 3 luty, 2008 - 12:13