Jeśli anarchizm rozumie Pan jako walkę przeciwko państwu i jego strukturom, to buddyści nie są anarchistami.
Jeśłi zechce Pan rozumieć buddyzm poprzez przechodzenie mimo takich struktur to może?
To hasło, które Pan przywołał nie jest tożsame z moim. Pan o tym wie.
W kontekście religijnym to różnica jest tak fundamentalna jak założenia obu religii. W pewnym sensie. Moja zakłada samotność, o której piszę – Pańska pozbawia jej.
Zdarzyło mi się być na pewnym idiotycznym szkoleniu z Małgosią, siostrą katolickiego zakonu. Zaprzyjaźniłyśmy się.
I sobie o tych religiach rozmawiałyśmy, i ona do mnie mówi, że woli gadać z kimś osobowym zamiast pokładać nadzieję w czymś tam. Zrozumiałam. Powiedziałam jej, że z jej Bogiem to ja od dawna nie rozmawiałam i nie zamierzam. Obiecała, że porozmawia w moim imieniu. Wiem, że rozmawiała.
Pan człowiek religijny nie jest sam. Ja człowiek religijny jestem sama.
W tym kontekście, o którym Pan pisze – rodzinnym, jesteśmy sami w sposób zminimalizowany. Iluzorycznie. Na jakiś czas. To nie jest bez znaczenia, ale jest tylko temporalnie.
Więzi są niezaprzeczalnie ważne, ale niewiele zmieniają. Istota pozostaje ta sama.
Pogodziłam się z tym, już o tym pisałam na txt.
Cała trudość na tym polega żeby to zrozumieć i zaakceptować.
Od kiedy udało mi się to uczynić jestem wolna.
“ludzie dzielą się na dwie kategorie: ty i inni. Nigdy się nie spotkacie.”
Panie Yayco
Jeśli anarchizm rozumie Pan jako walkę przeciwko państwu i jego strukturom, to buddyści nie są anarchistami.
Jeśłi zechce Pan rozumieć buddyzm poprzez przechodzenie mimo takich struktur to może?
To hasło, które Pan przywołał nie jest tożsame z moim. Pan o tym wie.
W kontekście religijnym to różnica jest tak fundamentalna jak założenia obu religii. W pewnym sensie. Moja zakłada samotność, o której piszę – Pańska pozbawia jej.
Zdarzyło mi się być na pewnym idiotycznym szkoleniu z Małgosią, siostrą katolickiego zakonu. Zaprzyjaźniłyśmy się.
I sobie o tych religiach rozmawiałyśmy, i ona do mnie mówi, że woli gadać z kimś osobowym zamiast pokładać nadzieję w czymś tam. Zrozumiałam. Powiedziałam jej, że z jej Bogiem to ja od dawna nie rozmawiałam i nie zamierzam. Obiecała, że porozmawia w moim imieniu. Wiem, że rozmawiała.
Pan człowiek religijny nie jest sam. Ja człowiek religijny jestem sama.
W tym kontekście, o którym Pan pisze – rodzinnym, jesteśmy sami w sposób zminimalizowany. Iluzorycznie. Na jakiś czas. To nie jest bez znaczenia, ale jest tylko temporalnie.
Więzi są niezaprzeczalnie ważne, ale niewiele zmieniają. Istota pozostaje ta sama.
Pogodziłam się z tym, już o tym pisałam na txt.
Cała trudość na tym polega żeby to zrozumieć i zaakceptować.
Od kiedy udało mi się to uczynić jestem wolna.
“ludzie dzielą się na dwie kategorie: ty i inni. Nigdy się nie spotkacie.”
Gretchen -- 12.06.2008 - 00:39