Griszqu

Griszqu

Dwa proste przykłady.

Wyjeżdżasz do kraju obcego Ci kulturowo, jak Fallaci. Starasz się dopełnić obowiązujących tam norm. Coś idzie nie tak, zdarza się. Ale Twój gospodarz nie uznaje tego za pomyłkę, tylko za pogwałcenie tradycji i prawa, grożąc Ci surową karą. Co robisz? Czy mając żonę zgodzisz się bez szemrania na zawarcie kolejnego małżeństwa, żeby ratować skórę?

Przyjmujesz w swoim domu gościa. Starasz się by czuł się u Ciebie dobrze. Gość zaczyna wybrzydzać. Tego jadł nie będzie, tu spał nie będzie. Jest zwolennikiem defekacji na świeżym powietrzu i w związku z tym zaspokaja potrzeby fizjologiczne przed Twoim domem. Przestaje podobać mu się Twój sposób bycia i życia. Żąda dla siebie coraz więcej. Co robisz? Czy zgodzisz się bez szemrania spełniać coraz to nowe zachcianki gościa?

[edit]
Moim zdaniem oceny wartościujące obce sobie kultury na zasadzie “lepsza/gorsza” są niewłaściwe. Jasne, że można sobie porównywać wszystko. Wystarczy zaczepić się o jakąś cechę wspólną. Tylko po co? Żeby udowodnić wyższość świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy, albo odwrotnie?
Przepływy emigracyjne chyba nie wynikają z różnic kulturowych tylko (przede wszystkim) ekonomicznych i/lub politycznych. Gdyby było inaczej, żadne społeczeństwo przyjmujące emigrantów nie miałoby nigdy problemów z integracją różnych mniejszości.


"Wściekłość i duma" By: maddog (12 komentarzy) 29 czerwiec, 2008 - 18:34