Kłóciłem się z kolegą, który nota bene Kosciół i religię w ogóle ma za opium dla mas i w ogóle ciemnotę, na temat astrologii. Ówże wykształcony nowoczesny młody inżynier (!), gorąco mnie przekonywał, że nie można odrzucać tej nauki (mowa o astrologii!) tylko dlatego, że nie ma na jej prawdziwość niezbitych dowodów. Bo być może jutro się znajdą. A tymczasem możemy sobie wyobrazić, że gwiazdy mogą mieć wpływ itd. i zaufać świadectwom milionów much.
Awantura sięgnęła apogeum, gdy zaprotestowałem przeciw określaniu astrologii nauką i określiłem ją jako wierzenia. Żadnym, ale to żadnym argumentem dla mego adwersarza nie był fakt, iż nawet w dobie gender studies brak wydziałów astrologii na uniwersytetach całego cywilizowanego świata. Argumenty o metodzie naukowej bazującej na empirii, dających się powtórzyć doświadczeniach, logice, związkach przyczynowo-skutkowych etc, etc. również trafiały w próżnię.
Niedawno
Kłóciłem się z kolegą, który nota bene Kosciół i religię w ogóle ma za opium dla mas i w ogóle ciemnotę, na temat astrologii. Ówże wykształcony nowoczesny młody inżynier (!), gorąco mnie przekonywał, że nie można odrzucać tej nauki (mowa o astrologii!) tylko dlatego, że nie ma na jej prawdziwość niezbitych dowodów. Bo być może jutro się znajdą. A tymczasem możemy sobie wyobrazić, że gwiazdy mogą mieć wpływ itd. i zaufać świadectwom milionów much.
Awantura sięgnęła apogeum, gdy zaprotestowałem przeciw określaniu astrologii nauką i określiłem ją jako wierzenia. Żadnym, ale to żadnym argumentem dla mego adwersarza nie był fakt, iż nawet w dobie gender studies brak wydziałów astrologii na uniwersytetach całego cywilizowanego świata. Argumenty o metodzie naukowej bazującej na empirii, dających się powtórzyć doświadczeniach, logice, związkach przyczynowo-skutkowych etc, etc. również trafiały w próżnię.
odys -- 08.12.2008 - 01:19