No teraz wiem, a moze- myśle że wiem. Faktycznie, Pan się zainteresował przyczynami wybuchu, a ja skupiłem na opanowaniu sytuacji “juz po”. Stąd pewnie nieporozumienia.
Analogia z wydarzeniami w 1976 trudno akceptowalna. Ale tylko w pierwszej chwili. Zapewne – w wyniku emocji. Ale po zastanowieniu – tak, ma Pan rację.
Już wcześniej podkreslałem – wybuch w Grecji ma podłoże społeczne. Bezrobocie (wsród młodych) sięgające 25 %, cięcia w edukacji, płaca dla młodych poniżej miminum socjalnego, nowe obciążenia fiskalne.
Gdzieś w naszej mentalności, jako kraj z nawisem totalitaryzmu, uznajemy wyjście na ulice za… hmmm… swego rodzaju przykład odwagi (bo wyjscie na ulice w systemie totalitarnym wymaga odwagi). Trudno nam się pogodzic z tym, że w demokracjach ludzie także mogą poczuć sie oszukani, zduszeni państwem, wyrzuceni poza nawias dialogu. Masowe wyjścia na ulice są często wykorzystywane w Republice Francuskiej, stanowią swiadectwo uczestnictwa społeczeństwa w cenzurowaniu działan rządu nie tylko co kilka lat podczas wyborów. Grecja zagotowała się już jakiś czas temu. Wypadek (?) z postrzelonym maloletnim był tylko ostatecznym katalizatorem. Problem jest identyczny jak w 1976 – tam SBecja podsyłała prowokatorów, by niszczyć i palić, a całość potem określić “chuligaństwem”. W Grecji do akcji przystąpiły radykalne bojówki – w tym anarchistyczne, ale także zwyczajnie chuliganskie, które niczego nie chcą zademonstrować, a jedynie dymić. Skończy się tak, że problem społeczny zniknie w zadymie medialnej, a mówić będziemy o spalonych sklepach i samochodach. W końcu lepiej się słucha o “lewakach palacych samochody” niż o zdesperowanych młodych ludziach pozbawionych szans na pracę.
Szczerze – sam dołożyłem własny kamyczek (nieświadomie, ale zawsze) do takiego obrazu… Dziękuję za wskazanie włąściwych proporcji Panie Kazimierzu. Dobrze, że ktoś czasem trzeźwo mysli i rozgania dziennikarską zasłonę dymną.
Panie Kazimierzu
No teraz wiem, a moze- myśle że wiem. Faktycznie, Pan się zainteresował przyczynami wybuchu, a ja skupiłem na opanowaniu sytuacji “juz po”. Stąd pewnie nieporozumienia.
Analogia z wydarzeniami w 1976 trudno akceptowalna. Ale tylko w pierwszej chwili. Zapewne – w wyniku emocji. Ale po zastanowieniu – tak, ma Pan rację.
Już wcześniej podkreslałem – wybuch w Grecji ma podłoże społeczne. Bezrobocie (wsród młodych) sięgające 25 %, cięcia w edukacji, płaca dla młodych poniżej miminum socjalnego, nowe obciążenia fiskalne.
Gdzieś w naszej mentalności, jako kraj z nawisem totalitaryzmu, uznajemy wyjście na ulice za… hmmm… swego rodzaju przykład odwagi (bo wyjscie na ulice w systemie totalitarnym wymaga odwagi). Trudno nam się pogodzic z tym, że w demokracjach ludzie także mogą poczuć sie oszukani, zduszeni państwem, wyrzuceni poza nawias dialogu. Masowe wyjścia na ulice są często wykorzystywane w Republice Francuskiej, stanowią swiadectwo uczestnictwa społeczeństwa w cenzurowaniu działan rządu nie tylko co kilka lat podczas wyborów. Grecja zagotowała się już jakiś czas temu. Wypadek (?) z postrzelonym maloletnim był tylko ostatecznym katalizatorem. Problem jest identyczny jak w 1976 – tam SBecja podsyłała prowokatorów, by niszczyć i palić, a całość potem określić “chuligaństwem”. W Grecji do akcji przystąpiły radykalne bojówki – w tym anarchistyczne, ale także zwyczajnie chuliganskie, które niczego nie chcą zademonstrować, a jedynie dymić. Skończy się tak, że problem społeczny zniknie w zadymie medialnej, a mówić będziemy o spalonych sklepach i samochodach. W końcu lepiej się słucha o “lewakach palacych samochody” niż o zdesperowanych młodych ludziach pozbawionych szans na pracę.
Szczerze – sam dołożyłem własny kamyczek (nieświadomie, ale zawsze) do takiego obrazu… Dziękuję za wskazanie włąściwych proporcji Panie Kazimierzu. Dobrze, że ktoś czasem trzeźwo mysli i rozgania dziennikarską zasłonę dymną.
Pozdrawiam Pana serdecznie i z pokorą.
Griszeq -- 10.12.2008 - 08:57