Dla mnie rewelacja. Glowny bohater tez jakos mi bliski. Biega z aparatem po miescie…;-)
Znalazlem recenzje Agnieszki Majewskiej na Film.web, wiec nie ma co wiecej smecic, tylko trzeba go zobaczyc. Polecam goraco!!!
Film Fernando Meirellesa, którego akcja dzieje się na przedmieściach Rio de Janerio został nakręcony na podstawie powieści Paolo Linsa “Cidade de Deus”. Tytułowe Miasto Boga to powstała w latach 60. dzielnica biedoty. Nie ma stąd ucieczki, bo niby dokąd? Ten, kto tu mieszka musi podporządkować się bezwzględnym wymogom ulicy, gdzie rządzi silniejszy, a zabicie kogoś to jak odpakowanie cukierka. W filmowym Cidade de Deus nie wzywa się na pomoc policji, ale ucieka przed nią. Siejący postrach baronowie narkotykowi wyznaczają własne granice i prawa, a kilkuletnie dzieci maszerując ulicą licytują się ilu ludzi każdy z nich rozwalił i ilu jeszcze rozwali. W Mieście Boga wszystko kojarzy się z przemocą, ze śmiercią.
Życie toczy się tu szybko, tak jak cały film, który stanowi układankę wielu świetnie pasujących do siebie elementów. Doskonałe zdjęcia – podczas ostatniego festiwalu Camerimage ich autor Cesar Charlone otrzymał Złotą Żabę – dynamiczna narracja i montaż, zmiany tempa, kolorów, stylów filmowania powodują, że nie można nie zwrócić uwagi na sposób realizacji obrazu, ale i treści nic zarzucić sie nie da, bo przerażająca rzeczywistość opisana została naprawdę przekonywująco.
Film podzielony jest na trzy części (trzy dekady), a jego akcja obejmuje okres od lat 60. do 80. Narratorem opowieści jest Kapiszon, który jako jeden z niewielu nie ma zamiaru zostać bandytą, ale fotografem i dzięki tym zainteresowaniom wyrwie się ze slumsów. Widzimy go jako dwudziestoparolatka obserwującego bezwzględną rywalizację dwóch gangów. Za chwilę akcja przenosi się wstecz, kiedy Kapiszon jako dziecko biega za piłką z kolegami, którzy niebawem od napadów przejdą do zajęć bardziej opłacalnych, czyli do handlu narkotykami.
“Miasto Boga” ma wielu bohaterów, wyrazistych i w gruncie rzeczy podobnych do siebie, a także wiele wątków. Mamy tu błyskawiczne zwroty akcji i liczne retrospekcje. Nic nie dzieje się po kolei. Obrazy zmieniają się szybko i szybko też poddajemy się specyficznemu rytmowi filmu. Widzimy świat bez zasad, gdzie takie pojęcia jak przyjaźń, miłość, prawda, nie mają większego znaczenia. Obserwujemy tworzenie narkotykowej mafii, walki gangów, przejęcie władzy w dzielnicy przez Małego Ze, którego armią są małe dzieci zabijające bez opamiętania. Widzimy również trudny proces dorastania. Bolesny, chociaż mieszkańcy dzielnicy zdają się szybko przyzwyczajać do swojego życia. Jak gdyby było to oczywiste, że egzystuje się tak jak wszyscy, że ginie się od kuli się mając kilkanaście lat. Ich przyszłość będzie taka sama, jak ich starszych braci i kolegów. Następni stoją już w kolejce, aby objąć przywództwo, sprzedawać narkotyki, zabijać. Taka jest kolej rzeczy w Mieście Boga. Życie ludzkie nie ma tu wielkiej wartości, ceni się siłę, pieniądze i wpływy.
Fernando Meirelles pokazuje bezwzględny, pełen okrucieństwa świat, na widok którego automatycznie rodzi się pytanie jak to możliwe. Siła tego filmu polega między innymi na tym, że oglądając mrożące krew w żyłach sceny mamy świadomość, że oparty jest na faktach, a w głównych rolach oglądamy w większości dzieci wychowujące się w dzielnicach biedoty, i co istotne, opowieść o ich losach pozbawiona jest rzewnej otoczki. Powstał film sugestywny i poruszający. Decydując się na zrealizowanie społecznego obrazu o rzeczywistości slumsów reżyser nie miał łatwego zadania, bo mówić o przemocy w czasach, kiedy przemoc króluje jako zjawisko i jako temat eksploatowany do granic możliwości jest niezwykle trudno. Tym większe należą mu się brawa.
Miasto Boga
Dla mnie rewelacja. Glowny bohater tez jakos mi bliski. Biega z aparatem po miescie…;-)
Znalazlem recenzje Agnieszki Majewskiej na Film.web, wiec nie ma co wiecej smecic, tylko trzeba go zobaczyc. Polecam goraco!!!
Film Fernando Meirellesa, którego akcja dzieje się na przedmieściach Rio de Janerio został nakręcony na podstawie powieści Paolo Linsa “Cidade de Deus”. Tytułowe Miasto Boga to powstała w latach 60. dzielnica biedoty. Nie ma stąd ucieczki, bo niby dokąd? Ten, kto tu mieszka musi podporządkować się bezwzględnym wymogom ulicy, gdzie rządzi silniejszy, a zabicie kogoś to jak odpakowanie cukierka. W filmowym Cidade de Deus nie wzywa się na pomoc policji, ale ucieka przed nią. Siejący postrach baronowie narkotykowi wyznaczają własne granice i prawa, a kilkuletnie dzieci maszerując ulicą licytują się ilu ludzi każdy z nich rozwalił i ilu jeszcze rozwali. W Mieście Boga wszystko kojarzy się z przemocą, ze śmiercią.
Życie toczy się tu szybko, tak jak cały film, który stanowi układankę wielu świetnie pasujących do siebie elementów. Doskonałe zdjęcia – podczas ostatniego festiwalu Camerimage ich autor Cesar Charlone otrzymał Złotą Żabę – dynamiczna narracja i montaż, zmiany tempa, kolorów, stylów filmowania powodują, że nie można nie zwrócić uwagi na sposób realizacji obrazu, ale i treści nic zarzucić sie nie da, bo przerażająca rzeczywistość opisana została naprawdę przekonywująco.
Film podzielony jest na trzy części (trzy dekady), a jego akcja obejmuje okres od lat 60. do 80. Narratorem opowieści jest Kapiszon, który jako jeden z niewielu nie ma zamiaru zostać bandytą, ale fotografem i dzięki tym zainteresowaniom wyrwie się ze slumsów. Widzimy go jako dwudziestoparolatka obserwującego bezwzględną rywalizację dwóch gangów. Za chwilę akcja przenosi się wstecz, kiedy Kapiszon jako dziecko biega za piłką z kolegami, którzy niebawem od napadów przejdą do zajęć bardziej opłacalnych, czyli do handlu narkotykami.
“Miasto Boga” ma wielu bohaterów, wyrazistych i w gruncie rzeczy podobnych do siebie, a także wiele wątków. Mamy tu błyskawiczne zwroty akcji i liczne retrospekcje. Nic nie dzieje się po kolei. Obrazy zmieniają się szybko i szybko też poddajemy się specyficznemu rytmowi filmu. Widzimy świat bez zasad, gdzie takie pojęcia jak przyjaźń, miłość, prawda, nie mają większego znaczenia. Obserwujemy tworzenie narkotykowej mafii, walki gangów, przejęcie władzy w dzielnicy przez Małego Ze, którego armią są małe dzieci zabijające bez opamiętania. Widzimy również trudny proces dorastania. Bolesny, chociaż mieszkańcy dzielnicy zdają się szybko przyzwyczajać do swojego życia. Jak gdyby było to oczywiste, że egzystuje się tak jak wszyscy, że ginie się od kuli się mając kilkanaście lat. Ich przyszłość będzie taka sama, jak ich starszych braci i kolegów. Następni stoją już w kolejce, aby objąć przywództwo, sprzedawać narkotyki, zabijać. Taka jest kolej rzeczy w Mieście Boga. Życie ludzkie nie ma tu wielkiej wartości, ceni się siłę, pieniądze i wpływy.
Fernando Meirelles pokazuje bezwzględny, pełen okrucieństwa świat, na widok którego automatycznie rodzi się pytanie jak to możliwe. Siła tego filmu polega między innymi na tym, że oglądając mrożące krew w żyłach sceny mamy świadomość, że oparty jest na faktach, a w głównych rolach oglądamy w większości dzieci wychowujące się w dzielnicach biedoty, i co istotne, opowieść o ich losach pozbawiona jest rzewnej otoczki. Powstał film sugestywny i poruszający. Decydując się na zrealizowanie społecznego obrazu o rzeczywistości slumsów reżyser nie miał łatwego zadania, bo mówić o przemocy w czasach, kiedy przemoc króluje jako zjawisko i jako temat eksploatowany do granic możliwości jest niezwykle trudno. Tym większe należą mu się brawa.
Pozdrowionka filmowe dla wszystkich
Borsuk -- 14.02.2009 - 08:04