już kiedyś zaciekawił mnie ten problem i doszedłem do pewnych konkluzji.
Pokrótce postaram się z Panem nimi podzielić.
Dla większej klarowności oprę się na przykładzie, wszystkim nam doskonale znanym, Pana Profesora Sadurskiego.
Otóż śledząc wirtualną działalność Pana Profesora zdumiewało mnie, jak człowiek wykształcony z dużą inteligencją, obyty w świecie, dysponujący dużą wiedza, znający języki obce i mający opanowaną obsługę komputera na poziomie co najmniej podstawowym, może produkować, że posłużę się kolokwializmem, takie duby smalone.
Doszedłem do wniosku, że to nie może być Pan Profesor jako osoba ludzka, tylko podszywająca się pod niego, wiązka energii kosmicznej zwana awatarem.
To ona przekazuje nam komunikaty, na ogół sprzeczne z naszym ziemskim doświadczeniem; a to igrając nami, a to drażniąc nas.
A awatar, jako że nie jest osobą fizyczną w rozumieniu prawa, więc nie dysponuje ani podmiotowością prawną, ani zdolności prawną i co za tym idzie, zdolnością do czynności prawnych.
Pan Profesor jako gwiazda na firmamencie nauki europejskiej, wie to doskonale, więc zdaje sobie sprawę, że dochodzenie praw w sporze sądowym z awatarem pojawiającym się pod nickiem Sadurski, jest absolutnie bezskuteczne.
Od tej pory szczerze współczuje realnemu, z krwi i kości, Panu Profesorowi dr. hab. Wojciechowi Sadurskiemu. Mającemu swoje dobre (przeważające) i złe (w ilościach śladowych) strony.
Nie można też wykluczyć faktu, że w przestrzeni wirtualnej biorą udział realne osobniki naszego gatunku.
Lecz dokładna analiza ich działalności wykazuje bezspornie, że muszą być to jednostki całkowicie ubezwłasnowolnione.
Toteż i one nie mogące być stroną w sprawach sądowych.
Zgadzam się zatem całkowicie ze stanowiskiem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
A swoją drogą cała ta historia zainspirowała mnie podjęcia niezmiernie fascynujących badań w tym zakresie.
Tytuł już mam;
Koncepcja awataryzmu, jako przesłanki wykluczającej ojcostwo w świetle praktyki wspartej ustaleniami HFPC.
Panie Referencie,
już kiedyś zaciekawił mnie ten problem i doszedłem do pewnych konkluzji.
Pokrótce postaram się z Panem nimi podzielić.
Dla większej klarowności oprę się na przykładzie, wszystkim nam doskonale znanym, Pana Profesora Sadurskiego.
Otóż śledząc wirtualną działalność Pana Profesora zdumiewało mnie, jak człowiek wykształcony z dużą inteligencją, obyty w świecie, dysponujący dużą wiedza, znający języki obce i mający opanowaną obsługę komputera na poziomie co najmniej podstawowym, może produkować, że posłużę się kolokwializmem, takie duby smalone.
Doszedłem do wniosku, że to nie może być Pan Profesor jako osoba ludzka, tylko podszywająca się pod niego, wiązka energii kosmicznej zwana awatarem.
To ona przekazuje nam komunikaty, na ogół sprzeczne z naszym ziemskim doświadczeniem; a to igrając nami, a to drażniąc nas.
A awatar, jako że nie jest osobą fizyczną w rozumieniu prawa, więc nie dysponuje ani podmiotowością prawną, ani zdolności prawną i co za tym idzie, zdolnością do czynności prawnych.
Pan Profesor jako gwiazda na firmamencie nauki europejskiej, wie to doskonale, więc zdaje sobie sprawę, że dochodzenie praw w sporze sądowym z awatarem pojawiającym się pod nickiem Sadurski, jest absolutnie bezskuteczne.
Od tej pory szczerze współczuje realnemu, z krwi i kości, Panu Profesorowi dr. hab. Wojciechowi Sadurskiemu. Mającemu swoje dobre (przeważające) i złe (w ilościach śladowych) strony.
Nie można też wykluczyć faktu, że w przestrzeni wirtualnej biorą udział realne osobniki naszego gatunku.
Lecz dokładna analiza ich działalności wykazuje bezspornie, że muszą być to jednostki całkowicie ubezwłasnowolnione.
Toteż i one nie mogące być stroną w sprawach sądowych.
Zgadzam się zatem całkowicie ze stanowiskiem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
A swoją drogą cała ta historia zainspirowała mnie podjęcia niezmiernie fascynujących badań w tym zakresie.
Tytuł już mam;
Koncepcja awataryzmu, jako przesłanki wykluczającej ojcostwo w świetle praktyki wspartej ustaleniami HFPC.
Pozdrawiam serdecznie
yassa (gość) -- 16.05.2009 - 19:22