Dokonałam, rozbioru tekstu Ziemkiewicza, z jednego powodu.
Nie da się obronić tezy żadnej, w szczególności takiej, która mówi o nadwrażliwości dajmy na to homoseksualistów, na język jakim się posługują ich przeciwnicy, takiegoż języka używając.
Upraszczając: nie można głosić, że homoseksualiści nie są obrażani,że to ich chore imaginacje domagające się szczególnego traktowania, pisząc o nich (albo o pewnej ich grupie) w sposób obraźliwy.
To wyłącznie nakręca spiralę. Po obu stronach.
W komentarzu MAWa to było, aż nader widoczne, a to tylko kolejny przykład.
Pisałam o tym, że używany język jest sprzyjający rozmowie, albo wręcz przeciwnie. I trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy rozmawiać się chce, czy nie. Czy jest jakiś obszar otwartości, czy tylko siedzenie we własnych okopach i ostrzeliwanie przeciwnika.
Przeciwnik ostrzeliwany, będzie się bronił, może nawet takiego przeciwnika poniesie.
W dialogu nie ma przeciwników, są strony, Równoważne, o tych samych prawach. Dialogowi towarzyszy wzajemny szacunek i chęć porozumienia.
Tymczasem mamy wojnę.
Retoryka Ziemkiewicza, MAWa itd. mówi tak: jesteście obrzydliwi, zboczeni, perwersyjni. Monopol na słuszność jest jeden.
A ja nie wiem, czy jest jeden.
Znam kilku homoseksualistów, mężczyzn. I co? I nic. Prowadzą dom lepiej ode mnie, sprzeczają się o to samo, kłócą, godzą. Żyją.
Proszę pamiętać, że działacze są po każdej stronie. Że taki działacz zechce, jakiś sobie interes załatwić. Po każdej stronie.
Tylko zwyczajni ludzie gdzieś się gubią, ale ja nie o tym.
Chodzi mi po głowie taka myśl, od dawna już, że w najgorszej sytuacji jest ofiara, która się postawi temu, co ją spotyka i zareaguje. Wtedy ofiara zaczyna być postrzegana jako oszalały sprawca, a pierwotny sprawca staje się obiektem ochrony.
Panu się podoba meritum tekstu Ziemkiewicza. Pana prawo, to oczywiste.
Ja będę się upierać, że jeśli chce się być poważnym i wiarygodnym komentatorem, nie można sobie na pozwalać, na takie dziecinne błedy warszatowe. Dla mnie przesłania to meritum. Przestaję dyskutować z meritum, bo nie warto, zwracam się ku temu co jest dla mnie pierwszoplanowe.
Chyba, że się nie jest komentatorem, lecz głosicielem jedynie słusznej idei.
Panie Jerzy
Dokonałam, rozbioru tekstu Ziemkiewicza, z jednego powodu.
Nie da się obronić tezy żadnej, w szczególności takiej, która mówi o nadwrażliwości dajmy na to homoseksualistów, na język jakim się posługują ich przeciwnicy, takiegoż języka używając.
Upraszczając: nie można głosić, że homoseksualiści nie są obrażani,że to ich chore imaginacje domagające się szczególnego traktowania, pisząc o nich (albo o pewnej ich grupie) w sposób obraźliwy.
To wyłącznie nakręca spiralę. Po obu stronach.
W komentarzu MAWa to było, aż nader widoczne, a to tylko kolejny przykład.
Pisałam o tym, że używany język jest sprzyjający rozmowie, albo wręcz przeciwnie. I trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy rozmawiać się chce, czy nie. Czy jest jakiś obszar otwartości, czy tylko siedzenie we własnych okopach i ostrzeliwanie przeciwnika.
Przeciwnik ostrzeliwany, będzie się bronił, może nawet takiego przeciwnika poniesie.
W dialogu nie ma przeciwników, są strony, Równoważne, o tych samych prawach. Dialogowi towarzyszy wzajemny szacunek i chęć porozumienia.
Tymczasem mamy wojnę.
Retoryka Ziemkiewicza, MAWa itd. mówi tak: jesteście obrzydliwi, zboczeni, perwersyjni. Monopol na słuszność jest jeden.
A ja nie wiem, czy jest jeden.
Znam kilku homoseksualistów, mężczyzn. I co? I nic. Prowadzą dom lepiej ode mnie, sprzeczają się o to samo, kłócą, godzą. Żyją.
Proszę pamiętać, że działacze są po każdej stronie. Że taki działacz zechce, jakiś sobie interes załatwić. Po każdej stronie.
Tylko zwyczajni ludzie gdzieś się gubią, ale ja nie o tym.
Chodzi mi po głowie taka myśl, od dawna już, że w najgorszej sytuacji jest ofiara, która się postawi temu, co ją spotyka i zareaguje. Wtedy ofiara zaczyna być postrzegana jako oszalały sprawca, a pierwotny sprawca staje się obiektem ochrony.
Panu się podoba meritum tekstu Ziemkiewicza. Pana prawo, to oczywiste.
Ja będę się upierać, że jeśli chce się być poważnym i wiarygodnym komentatorem, nie można sobie na pozwalać, na takie dziecinne błedy warszatowe. Dla mnie przesłania to meritum. Przestaję dyskutować z meritum, bo nie warto, zwracam się ku temu co jest dla mnie pierwszoplanowe.
Chyba, że się nie jest komentatorem, lecz głosicielem jedynie słusznej idei.
Gretchen -- 01.07.2009 - 23:41