No właśnie. To jedyna moja aktywność publiczna, której nie odpuszczam. Wpływ niewielki na to co będzie się dzialo po moim glosowaniu, ale jakiś tam jest. Lepsze to niż siedzenie na tyłku i olanie wyborów, “bo to i tak niczego nie zmieni”. Nawet jeżeli głosować mi przyszło na “mniejsze zlo”, to lepiej niż wcale.
Wszak ich wybieramy
No właśnie. To jedyna moja aktywność publiczna, której nie odpuszczam. Wpływ niewielki na to co będzie się dzialo po moim glosowaniu, ale jakiś tam jest. Lepsze to niż siedzenie na tyłku i olanie wyborów, “bo to i tak niczego nie zmieni”. Nawet jeżeli głosować mi przyszło na “mniejsze zlo”, to lepiej niż wcale.
Ryszard Katarzyński -- 24.08.2009 - 18:40