Grześ jest raczej człekiem, co rzadko czyms nowym się zachwyca, czy filmowo czy ksiązkowo czy muzycznie mam stałe ulubione klimaty i dzieła, a tu niespodzianka.
Wziąłem książkę w bibliotece, ot, tak, bez patrzenia, bo tytuł i okładka mi się spodobały.
Brzmienie tytułu jest faktycznie przyciagające, no ale aliteracje takie są:)
Posłuchajcie zresztą: Samira i Samir…
Kim jest Samira?
Samira jest córką Komendanta i Darii, urodzoną gdzieś w afgańskich górach, Samira się rodzi i pojawia się tym samym problem, bo pierwsze dziecko to powinien być syn.
Ojciec więc postanawia nie zdradzać, że Samira to dziewczyna, dziewczynka wychowana jest po męsku, uczy się jeździć konno, strzelać, grać w bokashi.
Dorasta.
Sama nie do końca wie kim jest, czy Samirą czy Samirem.
Życie jako Samir to życie w ciągłym ukryciu i strachu, że ktoś odkryje, że jest kobietą.
Z kolei gdyby zaczeła żyć jako Samira, de facto w afgańskiej społeczności nie miałaby wiele możliwości.
A ona (dzięki temu, że wszyscy poza matką i ojcem uważają ją za chłopaka) nauczy się czytać, pisać, marzyć, walczyć o swoje, dążyć.
Nauczy się żyć.
Zostanie doceniona: jako wojownik, jako mężczyzna, jako ktoś w kim można się zakochać.
Zakochuje się w Samirze-chłopaku jego przyjaciel Baszir , zakochuje się siostra Baszira.
Wiadomo jednak, że prawda kiedyś wyjdzie na jaw.
Co wtedy zrobi Samir-Samira?
Czy wybierze życie afgańskiej kobiety u boku kogoś, kogo kocha czy pójdzie za swoimi marzeniami?
Przepraszam, i tak już za dużo treści zdradzam:), niczym Sobolewski pisząc o filmach.
Ksiązka piekna, mądra, ciekawa, smutna jednakże.
O tęsknocie, o poszukiwaniu, o umiłowaniu wolności.
O tym, że nie zasady/rodzina/religia/tradycja czynią nas szczęśliwymi jesli każą nam robić coś wbrew nam samym.
Książka o kobietach, o ich emancypacji, o ich drodze, o ich cierpieniu.
"Samira i Samir" Siba Shakib
Grześ jest raczej człekiem, co rzadko czyms nowym się zachwyca, czy filmowo czy ksiązkowo czy muzycznie mam stałe ulubione klimaty i dzieła, a tu niespodzianka.
Wziąłem książkę w bibliotece, ot, tak, bez patrzenia, bo tytuł i okładka mi się spodobały.
Brzmienie tytułu jest faktycznie przyciagające, no ale aliteracje takie są:)
Posłuchajcie zresztą: Samira i Samir…
Kim jest Samira?
Samira jest córką Komendanta i Darii, urodzoną gdzieś w afgańskich górach, Samira się rodzi i pojawia się tym samym problem, bo pierwsze dziecko to powinien być syn.
Ojciec więc postanawia nie zdradzać, że Samira to dziewczyna, dziewczynka wychowana jest po męsku, uczy się jeździć konno, strzelać, grać w bokashi.
Dorasta.
Sama nie do końca wie kim jest, czy Samirą czy Samirem.
Życie jako Samir to życie w ciągłym ukryciu i strachu, że ktoś odkryje, że jest kobietą.
Z kolei gdyby zaczeła żyć jako Samira, de facto w afgańskiej społeczności nie miałaby wiele możliwości.
A ona (dzięki temu, że wszyscy poza matką i ojcem uważają ją za chłopaka) nauczy się czytać, pisać, marzyć, walczyć o swoje, dążyć.
Nauczy się żyć.
Zostanie doceniona: jako wojownik, jako mężczyzna, jako ktoś w kim można się zakochać.
Zakochuje się w Samirze-chłopaku jego przyjaciel Baszir , zakochuje się siostra Baszira.
Wiadomo jednak, że prawda kiedyś wyjdzie na jaw.
Co wtedy zrobi Samir-Samira?
Czy wybierze życie afgańskiej kobiety u boku kogoś, kogo kocha czy pójdzie za swoimi marzeniami?
Przepraszam, i tak już za dużo treści zdradzam:), niczym Sobolewski pisząc o filmach.
Ksiązka piekna, mądra, ciekawa, smutna jednakże.
O tęsknocie, o poszukiwaniu, o umiłowaniu wolności.
O tym, że nie zasady/rodzina/religia/tradycja czynią nas szczęśliwymi jesli każą nam robić coś wbrew nam samym.
Książka o kobietach, o ich emancypacji, o ich drodze, o ich cierpieniu.
Książka w końcu o przyjaźni i miłości.
O Afganistanie.
O walce.
Polecam.
Idź do księgarni
Idź swoją droga:)
grześ -- 16.09.2009 - 21:43