a jeśli się mylę, to dokumenty Kościoła na stół. Chwilowo pozwolę sobie traktować to jako czyjąś prywatną aberrację.
Życie jest weselem w Kanie Galilejskiej, łowieniem ryb na jeziorze i przemawianiem do tłumów. A Krzyż był tylko incydentem. Kluczowym, zgoda, ale nie piątek był najważniejszy, lecz niedziela.
Życie nie jest Krzyżem,
a jeśli się mylę, to dokumenty Kościoła na stół. Chwilowo pozwolę sobie traktować to jako czyjąś prywatną aberrację.
Życie jest weselem w Kanie Galilejskiej, łowieniem ryb na jeziorze i przemawianiem do tłumów. A Krzyż był tylko incydentem. Kluczowym, zgoda, ale nie piątek był najważniejszy, lecz niedziela.
Zwycięzca śmierci, piekła i szatana…