to znaczy Broniewskiego mam stanowczy przesyt.
Jesienin, mój Jesienin
szczególnie pierwsza zwrotka
Płoń, moja gwiazdo, na rubieżach, Nie spadaj, chłodnym lśnij płomieniem. Już serce żywe nie uderza Za tym cmentarnym ogrodzeniem.
Sierpniem i żytem lśnisz jaskrawie I w ciszy pól, w twym blasku złotym, Tak rozpaczliwie drżą żurawie, Przed opóznionym swym odlotem.
I gdy się pilniej wsłucham w ciszę, Gdzieś spoza wzgórza, spoza gaju, Znów pieśń o moim domu słyszę, Pieśń o rodzinnym moim kraju.
I jesień, której chłód zasmucił W żywicę zubożone drzewa, Za tych, com kochał i porzucił, Na piasek liścmi łzy wylewa.
Niedługo już, wiem dobrze o tem – A z czyjej winy, nikt nie zgadnie – Tu, pod żałobnym, niskim płotem Tak samo leżeć mi wypadnie.
Zgaśnie we mnie płomień Boży, W proch się obróci moje serce, Przyjaciel szary głaz położy, A na nim da wesoły werset.
Lecz pogrzebowym zdjęty smutkiem Ja bym ułożył takie słowa: “Jak pijak kocha szynk i wódkę, Tak on ojczyznę swą miłował”.
To już jest nudne,
to znaczy Broniewskiego mam stanowczy przesyt.
Jesienin, mój Jesienin
szczególnie pierwsza zwrotka
Płoń, moja gwiazdo, na rubieżach,
Nie spadaj, chłodnym lśnij płomieniem.
Już serce żywe nie uderza
Za tym cmentarnym ogrodzeniem.
Sierpniem i żytem lśnisz jaskrawie
I w ciszy pól, w twym blasku złotym,
Tak rozpaczliwie drżą żurawie,
Przed opóznionym swym odlotem.
I gdy się pilniej wsłucham w ciszę,
Gdzieś spoza wzgórza, spoza gaju,
Znów pieśń o moim domu słyszę,
Pieśń o rodzinnym moim kraju.
I jesień, której chłód zasmucił
W żywicę zubożone drzewa,
Za tych, com kochał i porzucił,
Na piasek liścmi łzy wylewa.
Niedługo już, wiem dobrze o tem –
A z czyjej winy, nikt nie zgadnie –
Tu, pod żałobnym, niskim płotem
Tak samo leżeć mi wypadnie.
Zgaśnie we mnie płomień Boży,
W proch się obróci moje serce,
Przyjaciel szary głaz położy,
A na nim da wesoły werset.
Lecz pogrzebowym zdjęty smutkiem
Ja bym ułożył takie słowa:
“Jak pijak kocha szynk i wódkę,
Tak on ojczyznę swą miłował”.