Film nosi tytuł “Jedz, módl się, kochaj”. Jest oparty na (ponoć autobiograficznej) opowieści Elisabeth Gilbert wydanej pod tym samym tytułem.
Jedz – opowiadać ma o Italii.
Módl się – o Indiach.
Kochaj – to z kolei niby opowieść o Indonezji.
:P
Książka jakimś cudem trafiła na listy bestselerów. No cóż, wystarczy zajrzeć do recenzji polskich czytelników.
Film też został generalnie rozjechany. Wyjątkowo zbieżne z Twoimi spostrzeżeniami były recenzje w Rolling Stone, gdzie Peter Travers porównał jego oglądanie do “zostania uwięzionym z uprzywilejowaną osobą, która tylko jęczy, jęczy i jęczy” oraz Marca Kermode z BBC, który skwitował go dosadnie: “jedz, módl się, kochaj… wymiotuj”. :)
Ja niestety nie doczekałam końca tego dzieła. Usnęłam. Zdaje się, że przy szorowaniu podłóg. :)
:)
Film nosi tytuł “Jedz, módl się, kochaj”. Jest oparty na (ponoć autobiograficznej) opowieści Elisabeth Gilbert wydanej pod tym samym tytułem.
Jedz – opowiadać ma o Italii.
Módl się – o Indiach.
Kochaj – to z kolei niby opowieść o Indonezji.
:P
Książka jakimś cudem trafiła na listy bestselerów. No cóż, wystarczy zajrzeć do recenzji polskich czytelników.
Film też został generalnie rozjechany. Wyjątkowo zbieżne z Twoimi spostrzeżeniami były recenzje w Rolling Stone, gdzie Peter Travers porównał jego oglądanie do “zostania uwięzionym z uprzywilejowaną osobą, która tylko jęczy, jęczy i jęczy” oraz Marca Kermode z BBC, który skwitował go dosadnie: “jedz, módl się, kochaj… wymiotuj”. :)
Ja niestety nie doczekałam końca tego dzieła. Usnęłam. Zdaje się, że przy szorowaniu podłóg. :)
Magia -- 22.07.2012 - 18:00