Lech Kaczyński spotkał się z Dalaj Lamą (Dalajlamą) XIV. Niby nic. Ale gest się liczy, bo choć pobyt przywódcy Tybetańczyków w Polsce jest długi i znaczący, jest też parę elementów, które mogą go nieco zepsuć, a najwyższe władze traktowały go – powiedzmy łagodnie – nie do końca konsekwentnie.
Na zaproszenie Bogdana Borusewicza gość odwiedzić ma jutro Senat. Ale, zdaje się, nie ma w planie żadnych spotkań sejmowych. Będzie podejmowany przez panią prezydent Warszawy, ale nie weźmie udziału w uroczystym nadaniu jednemu z rond imienia Wolnego Tybetu, bo rada miasta wciąż nie podjęła decyzji. Można mieć zatem wrażenie, że przestraszyła się ostrych protestów Chin już na samą zapowiedź...
Wreszcie – choć spotkania z prezydentem nie było w planie, to jednak się odbyło. Natomiast premier… no właśnie, co premier? Trzy tygodnie temu ogłaszał, że “ma nadzieję”, iż spotka się z Dalajlamą w Gdańsku. W czwartek, w przeddzień głównych gdańskich uroczystości, wydał komunikat, że do spotkania dojdzie. Czy doszło? Obaj panowie niewątpliwie uścisnęli sobie dłonie przy okazji masówki na cześć Lecha Wałęsy, ale osobnego spotkania – zdaje się – nie było…
Dla Tybetu zrobić można niewiele. Spotkać się, zademonstrować Chinom, że nie wszystko musi się odbywać na ich warunkach – tyle można. I trzeba.
komentarze
Hm, no to teraz pisowcy będą mieli problem
czy Dalajlama jest tym “złym” dalej czy może jednak spotkanie z Lechem Kaczyńskim gładzi wszelkie jego winy.
pzdr
grześ -- 10.12.2008 - 18:35"A mógł zabić!"
Jestem dumnym damskim bokserem
Mad Dog -- 10.12.2008 - 20:09Panie Krzysztofie!
Brawo Panie Krzysztofie. Wspaniała postawa czego mi niezmiernie brak w naszym grajdołku.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 10.12.2008 - 21:38