O tym, iż Pan Y. charyzmatycznym typem jest, nikogo chyba przekonywać nie trzeba (fakt ten potwierdza mnogośc komentarzy pod każdym wpisem Jego). Spekuluję nawet, iż nawet sam Pan Y świetnie zdaje sobie ze swej charyzmatyczności sprawę i świadomie jej nadużywa w tym przybytku, ściągając czytelników jak pszczoły do miodu (a może to byly muchy, nieważne).
Wielce to nietaktowne postępowanie: tak pezpardonowo ściągać ludzi w jedno miejsce, mieszać im w głowach, zmuszać do przemyśleń, jednocześnie fundując im świetną zabawę i niejednokrotnie wywołując u nich uśmiech na twarzy.
Przy tym lekkość pióra Pana Y oraz swoboda wyrażanych uczuć i poglądów, a przede wszystkim barwność jego przeżyć (ot chociażby zwyczajne na pozór czekanie Pana N. na listonosza w artykule o lustracji – w wydaniu Pana Y. jest niezwykle interesujace, w przeciwieństwie do choćby mojego prywatnego czekania na listonosza, które absolutnie barwnym nie jest w żaden sposób) skutkują u mnie: po pierwsze primo :) chęcią wypicia z Panem Y dobrej wódeczki w kontekście ciekawej rozmowy (nadmieniam, iż silent wings nie ma zbyt wielu okazji do sięgnięcia po kieliszek w takim kontekście i jakoże zwykle po kilku “głębszych” rozmowy takowe stają się bełkotliwe i niespójne – zazwyczaj ich unika).
Po drugie primo :) – ponieważ po pierwsze primo niemożliwym jest do przeprowadzenia – opowieści Pana Y. odnoszą u mnie taki skutek że czytając je od kilku dni w wolnych chwilach i nie mogąc sie oderwać od lektury ku niezadowoleniu Otoczenia silent wings powziął był odważną decyzję by się tu zalogować i tupnąć nogą.
Albowiem silent wings z tą całą charyzmatycznością Pana Y. się nie zgadza. Buntownicza natura silent wings mówi NIE charyzmatyczności Pana Y. całkowicie się jej jednak podporządkowując, a mówi NIE gdyż buntownicza natura silent wings nie lubi być niczemu i nikomu podporządkowywana. A jednak czyta felietony Pana Y. z entuzjazmem. Niezrozumiałe to jest nawet dla samego silent wings, ale to prawda.
Nawiasem mówiąc silent wings trochę się martwi o Pana Y., który od kilku miesięcy zaprzestał był blogowania w swoim zaścianku. A troche bardziej martwi się o siebie, bo w niedalekiej przyszłości może mu zabraknąć interesujących rzeczy do czytania, przy tym wyglada na uzależnionego od panajajcowych opowieści.
Entuzjastycznie pozdrawiam
silent wings
komentarze
Hm, pan Yayco się , widzę,
takich fanbów dorobił, że aż teksty o nim piszą:)
grześ (gość) -- 09.04.2009 - 15:16No, no, pod wrażeniem żem.
re: o charyzmatycznym Panie Y. słów kilka
spokojnie Panie Grzesiu, spokojnie, silent wings zalatany nieco w tej chwili jest (święta ten heretyk umyślił sobie w tym roku obchodzić, gościnę urządza), ale pewnikiem i do Pana dojdzie jak B… jak czas pozwoli.
pozdrawiam w dalszym ciągu entuzjastycznie, dziękując za wizytę
silent wings
silent wings -- 09.04.2009 - 15:25SW
Obawiam się, coś niecoś wiedząc, że jak się skończą do czytania archiwalne teksty Pana Y, to niestety Silent Wings nie natknie się na nowe. Oczywiście mam na myśli to miejsce.
Myślę, że szukać można u Pana Andrzeja Kleiny.
inny czytacz Pana Y (gość) -- 09.04.2009 - 15:35Prosżę do mnie nie dochodzić:)
pod żadnym wraunkiem, ja to człek skromny i pisanie o mnie mnie frustruje, nieważne czy pochwalne czy krytyczne.
grześ (gość) -- 09.04.2009 - 15:42re: o charyzmatycznym Panie Y. słów kilka
muszę Panów zmartwić, ale kolejnych pacjentów na razie nie przyjmuję.
Polecam ćwiczenia oddechowe na wolnym powietrzu, spacery itd.
Pa chłopaki!
duch venissy (gość) -- 09.04.2009 - 15:44Panie Grzesiu
na pochwały z mojej strony nie ma co za bardzo liczyć, na krytykę to już prędzej, jeśli jest co krytykować.
Zresztą silent wings jest raczej “czytaczem” niż “pisaczem”, więc nie ma co za bardzo na niego liczyć generalnie.
Pan Yayco zainspirował mnie w sensie negatywnym raczej, a jego działalność odbieram jako swoisty zamach na innych “czytaczy”,którzy przez tę jego pisaninę robią rzeczy których normalnie nie odwazyliby sie zrobić, jak choćby silent wings, który z defensywnego czytania przechodzi o zgrozo ku ofensywnemu pisaniu.
Pan Yayco wraz z Panem N w wyobrażeniach silent wingsa wyglądem przypomina takiego napakowanego mutanta z Wojowniczych Żółwii Ninja, który miał w brzuchu takiego małego przypominającego budyń, tyle że z mackami, a który to tym napakowanym za pomoca specjalnych dźwigni i swych macek kierował. I ten to mutant miał plan zawładnięcia (tylko już nie pamiętam czym) całkiem jak to uczynił Pan Yayco z moim umysłem.
Pozdrawiam przedświątecznie
silent wings
silent wings -- 09.04.2009 - 16:06Grzesiu
Ty tą/tego całą/całego venissę znasz? Ona/On do Ciebie pisze, do mnie, do SW czy po pprostu strumień świdomości Jej/Jemu odpalił?
czytacz (gość) -- 09.04.2009 - 16:34Natomiast
Pan, Panie Grzesiu funkcjonuje w umyśle silent wingsa pod postacią za przeproszeniem pół-nagiego faceta w samych spodniach od piżamy z gołą “klatą”, z rozportartymi jak do lotu ramionami, z żyrandolem na głowie i sprężyną do ćwiczeń krążącą po orbicie ;)
Bez obrazy. Sam pan sobie winien.
Pozdrawiam
silent wings
silent wings -- 09.04.2009 - 16:48panie Autorze
hmm
Ale to w końcu panu bardziej przeszkadza to “mieszanie w głowach?”, czy to że pan Yayco juz tu nie pisze?
Bo nie wiem :-)
a to tak trochę w nawiązaniu ;-)
Jacek Ka. -- 09.04.2009 - 17:23
Panie Silent Wings,
to tym bardziej się wszelkiego dochodzenia i kontaktu obawiam, jeśli taki obraz trraumatyczny mnie w umyśle pan nosi:)
Acz sprostować muszę, że spodni od pidżamy chyba nie miałem, pewnie jakie dresy:), ale kto tam to pamięta i wie.
grześ -- 09.04.2009 - 17:26Panie Jacku Ka.
w nostalgiczną nutę postanowił Pan uderzyć, oj!... i przypomniał mi Pan o posiadaniu “zielska”, choć silent wings stara się ze wszystkich sił zapomnieć gdzie je posiał :) i że w ogóle posiadał.
A jeśli zaś chodzi o Pana Yayco, to silent wings nie ma nic przeciwko tak rozumianemu mieszaniu w głowach, wręcz przeciwnie, proszę mieszać ile dusza zapragnie. Można to traktować jako zaproszenie.
Silent wings ma cichą nadzieję.... nie, nie, silent wings ma bardzo głosną nadzieję że się Pan myli insynuując że Pan Yayco “już nie pisze”. Silent wings tego nie przyjmuje do wiadomości i odbiera Jego nieobecność jako chwilową, dla nabrania sił do dalszego “robienia piórem”, kto wie, może Pan Yayco już coś pitrasi nowego, smakowitego do poczytania (oho, zdaje się silent wings nieco zgłodniał).
I w ogóle dzięki za wstawkę tilawa, się silent wings trochę obawiał, że to jakaś wiązanka słowna za bluzganie na blogu, tudzież jakiś paskudny hiphop, ale nie! I nawet w gusta Pan trafiłeś.
pozdrawiam papierosowo
silent wings
silent wings -- 09.04.2009 - 17:49Panie Grzesiu
Ja już raczej Pański obraz w tej pidżamie zachowam. Proszę nie robić takich wielemówiących pauz mówiąc, że żadnych spodni od pidżamy Pan na sobie nie miał, bo mnie jeszcze wyobraźnia poniesie i zawału dostanę zanim doczytam że “pewnie jakie dresy” :)
pozdrawiam popapierosowo
silent wings
silent wings -- 09.04.2009 - 17:56tego
to pewnie pan nie lubi?
:-)
A wracając do tematu – ja tylko napisałem, że pan Yayco już tu nie pisze, co jakby na to nie patrzeć jakimśtam faktem jest :). A czy coś pitrasi, czy nie pitrasi gdzie indziej, lub czy kiedyś będzie pitrasił tu, to kwestia zupełnie inna, której podejmować nie mam zamiaru, bo w głowie pana Y nie siedzę ;-)
pozdrowienia
Jacek Ka. -- 09.04.2009 - 19:42Cóż Panie Jacku Ka.,
Prodiż mi jakoś nie bardzo leży, chyba przez jakieś niejasne skojarzenia z zagrożeniem z chemii czy matematyki w 3ciej klasie czy coś, w każdym razie nie leży… co zaś tyczy Pana Yayco, to oby sie Pan mylił, oby się Pan mylił...
silent wings -- 09.04.2009 - 19:58