Z góry przepraszam...

... ale od wczorajszych lepiejowych wybryków u Grzesia układam w głowie rymy, co jest bardzo męczące i chciałabym już przestać. Mam nadzieję, że poniższym tekstem przedawkowałam, co sprawi, że przejdzie mi owa przypadłość, przynajmniej na czas jakiś. Przy okazji chciałam dać upust korporacyjnej frustracji.

Poszłam dziś do pracy, jak to w poniedziałek.
Uczesałam włosy – zrobiłam przedziałek.
(Włosy krótkie mam a powyższe zdanie,
w wierszu tym dla rymu zostanie).

Skręciłam se skręta tuż przed wyjściem z domu,
by w drodze do pracy nie stracić fasonu.
Nadjechał autobus mocno objuczony.
Jechały nim głównie babcie, matki, żony.

I ja do żadnej z kategorii tych nie pasująca –
ani nie związana, ni wolnostojąca.
Nie myśląc długo czy w tym trochę racji,
dojechałam szczęśliwie do mej korporacji.

A tam, proszę państwa, jak w każdym zakładzie,
luksusowe ciepło i wykładzin gładzie.
Biurka ładne, duże, każdy wszak zasłużył,
by mu się przy biurku wygodnie czas dłużył.

Kurtka na wieszaczek, kawa do kubeczka,
gdy odpalam pocztę – zaczyna się sieczka.
Przez dwie pierwsze godziny maili piszę dwieście,
jem śniadanie, planuję, co dziś zrobię jeszcze.

Czemu klient znów dostał od nas trefne pliki?
Sam o takie prosił. Mamy złe wyniki.
Od dziś korporacja kawę tańszą kupuje:
słabszą i mniej czarną, po której się pluje.

Lecz to nieistotne! Nie czas na szczegóły,
gdyż właśnie przyjechał VIP-ek z górnej póły.
Przychodzi nakaz, aby w trybie pilnym
usunąć z biurek pokarm w stanie gnilnym.

Nie jeść, siedzieć prosto no i nie żartować,
pokazać jak dla firmy chce nam się pracować.
Wtedy następuje pospolite ruszenie –
z biurek znika kurz i wszelkie jedzenie.

Spóźniony nachodzi prezesik wraz z Vip-kiem,
pod adresem zespołu chwały sypie sypkie,
Uśmiecha się ojcowsko, VIP-ka poklepuje,
nagród kryształowych mu nie pokazuje,

bo zamiast w openspejsie są w jego gabinecie,
on swoją pracą zasłużył na nie przecież.
Tak czy siak, Vip poszedł, poszedł też prezesik.
Można się już zgarbić, można wbić się w dresik.

Można przeprosić klienta za to, że się żyje,
Albo powoli ukręcić se stryczek na szyję.
Lancz jem przed kompem, a potem zuchwale
wychodzę spalić skręta, no bo skręty palę.

Przez następne sześć godzin nadal maile piszę,
rozmawiam z Pekinem – znowu słabo słyszę.
Czeka mnie jeszcze z klientem rozmowa –
jak mu sprzedam bujdę, w tym już moja głowa.

A klient jest w Stanach, zatem czekam w biurze
aż klient nie wstanie, a potem mu służę.
O dwudziestej pierwszej w mózgu mam już dziurę.
Zapieprzam jak wół, a nie mam na furę,

żeby z korporacji w nocy wygodnie se wrócić.
O zwrot za taryfę trza się będzie kłócić
i podać plan wydajności zwiększenia,
by zadbać o stałość swego zatrudnienia.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

No niezłe,

a ile treści i to takiej antysystemowej:), znaczy antykorporacyjnej.

P.S. A co się stało z tym muzycznym tekstem, którego nie zdążyłem przeczytać?
Kurde, co to za moda na “znikanie” tekstów, Docent, teraz ty.
idem sobie wkurzony więc spać:)

pzdr


Grzesiu,

wzięłam go byłam usunęła, bo sądziłam, że nieciekawy dla Konfederatów. Poza tym mało tekstu tam było, a dużo jutjubów :) Jeśli chcesz posłuchać to wygugluj Antony and the Johnsons. Nadal polecam! I niech się pan mi tu spaniem nie odgraża, młoda godzina, jeszcze wiele literek można wstukać :)


He,he

to do/o mnie.
Tak samo żona patelnią mnie bije.
:)


Skąd ja to znam, Pani Anu?

Jako żywo obrazki z życia w zaprzyjaźnionych inaczej firmach:-) Nie wiem, wspólczuć czy nie? Ale jakości opisu gratuluję!

Pozdrawiam serdecznie


współczuję :)

znaczy panu Igle współczuję.


Lorenzo,

zaprzyjaźnionych inaczej, ładne :)


Czuję się, Pani Anu,

zrozumiany:-)

Wesolego wieczoru


Anu,

Lubię poezję realistyczną, a w szczególności opisy przyrody (korporacyjnej).

PS. może machniemy razem szopkę noworoczną?
Wszyscy się poobrażają i będzie spokój.

Skręcam się do skręta ale mi wyszli ostatnie w 1981. (Przed grudniem, ale i tak wrona skona).

Pozdrawiam o tej młodej godzinie. Grzesiu, nie ziewaj!


anu

czyżbyśmy wszyscy należeli do wioski korporacji?

czułem podskórnie każdą sylabę, no może bez Pekinu :))

musiałem:))

prezes,traktor,redaktor


E tam, ja w żadnej korporacji nie pracujem:)

a w ogóle pomysł Merlota świetny,znaczy napisanie szopki noworocznej o Tekstowiczach:)

kto się podejmie wyzwania?

Merlot już jest, (he, he, i tak wjeżdżając na ambicję Merlotowi go wkopuję:)


moja propozycja

to wystawienie założeń na światło dzienne i chętni się znajdą:)

prezes,traktor,redaktor


@All

No nie, aż mi się łezka w oku zakręciła – nie jestem sama…!

(chlip, smark)

Skręty mam jakby co, mogę przefaksować, a na szopkę się piszę zawsze :)


max

chociaż w krawacie nie muszę do fabryki chodzić, mała rzecz, a cieszy…


Oddawaj

txt o muzyce.
Nooo..


O muzyce

tekst się poszedł teges, ale mogę wysmażyć nowy. Ba! Lepszy mogę wysmażyć!


Czarno widzę.

.


merlot

co czarno widzisz?


youtubki

czarno widzę


to dla pana merlota

będą linki, na wszelki, gdyby zechciał zajrzeć. I może bardziej przemyślany i treściwy tekst :)


Anu,

bądź sobą.
Na youtubki zrzędzę globalnie, a nie lokalnie.
Chociaż kilka razy, jak mnie chandra za ucho złapała, sam wklejałem.
Najgorsze, że jak coś lubię to tego tam nie ma i muszę kombinować we fleszu.


Oj anu, anu,

nie pal tego gówna, serio mówię. Mi się zdarzyło dwa razy – w Parku Skaryszewskim (lat piętnaście) i na antresoli w Gdańsku, z widokiem na Katedrę (lat dwadzieścia). Fajnie było, ale wiesz, ryzykowałam sporo, że może być niefajnie.

I tak widać, że Ty z tych urodzonych z iluzorycznym skrętem marihuany w gębie :)

ukłony znad Marlboro


Ma się rozumieć,

merlotku (wybacz mą zuchwałość).

Co z tą szopką?


Jak się nie rozmyślę,

to możemy skrobnąć. Tylko trzeba draft zmyślny uzgodnić.

Anulku;-)


:)

to po papierosie :)


Pino,

ja tytoń palę dobry, smaczny, aromatyczny. Żadnych spulchniaczy ulepszaczy :)


O, i o to właśnie chodzi :)

Mam taką przyjaciółkę, co jara i tankuje znacznie więcej niż ja (do niedawna), a uwierz, że to jest osiągnięcie. W odróżnieniu ode mnie, miała mieszczańskie wychowanie i grę na fortepianie, no i rzecz jasna – męczyła się w tym dobrobycie i została barmanką, ku zgrozie swych rodziców.

Polazłam dziś na Rynek do księgarni, z myślą o prezentach bożonarodzeniowych w tyle głowy. I znalazłam taki fajny album o winach dobrych – za 69 zł, ale co tam, się zarabia, się ma. I pani księgarz mi go pięknie owinęła w taki fikuśny papier z mandarynkami i gałązkami sosny.

Się zjedziemy na naszą Wigilię, wszystkie cztery i będziemy gadać ludzkim głosem :)

pozdrawiam aromatycznie, znad kieliszka piercowki i zielonej herbaty


W kestii petów

to niestety mnie one bardzo przeszkadzają.

Nie lubią się z myszą i klawiaturą, a na dokładkę wywołują we mnie poczucie winy. Szczególnie na spotkaniach z białymi ludźmi cywilizowanego świata, którzy patrzą na mnie jak na raroga. W najlepszym wypadku.

Próbowałem wychodzić na balkon (jak Banan) ale tam nie ma komputera. Niedopatrzenie jakieś.


Doskonale,

to do tej książki jeszcze buteleczkie do pary i można potem nawet i ludzkim głosem gadać!


O nie,

butelek to ona i tak ma w swojej willi cały rząd. Ja będę tego roku tonować alkoholizm. Natomiast zapalimy sobie na balkonie, by nie zadymiać niepalącej części Squadu…

Jest fajnie. A zaraz pójdę chyba spać, bo się rozgrzałam od tej wódeczki, mimo kaloryfera w mieszkaniu zepsutego.

pozdrowienia senne


oj senne

mnie się już papieros spalił, dziś dzień dziecka, znaczy, nie myjemy się.
Dobranoc :)


Nie da rady,

całą łazienkę mam zalaną wodą. Skończę jako ten Paul Celan, co się utopił w Sekwanie.

dobranoc


Pino lepiej chyba skończyć jak Celan

niż jak Ingeborg bachmann, która podobno zzmarła od poparzeń, wywołanych tym, że zasnęła z papierosem i zpożar powstał od tegoż.

Przepraszam, że w towarzystwie palaczy taki motyw dramatyczny wprowadzam, ale co tam, zawsze lubiłem być pseudokontrowersyjny:)


Oh yeah, Grzesiu,

uwielbiam taki jeden Gałczyńskiego wiersz:

A potem miała jeszcze dłuższą rzęsę
Trup pachniał czarną kawą, grzybami, deszczem i nonsensem…

A grzybki trujące. Nie chodź do lasu, a jeśli już – z atlasem!

I zaszczep się na kleszcze. Borelioza i zapalenie opon to chujowe sprawy.

pozdrawiam ostrzegawczo


Subskrybuj zawartość