Kłopot z granicami wolności,

Kłopot z granicami wolności,

jest tym większy, im mniej jasne są zasady określające te granice.
Kryzys, o którym Pan pisze nie wynika, wedle mojej opinii, ze sporu o wypowiedzi wydalonego, bo jakoś nie spotkałem wypowiedzi, które by go broniły. Spór jest o to, czy wyczerpano wszystkie środki, czy stosowano zasady równe dla wszystkich etc.

Mnie prywatnie to jest rybka, Panie Lorenzie. Mam pełną świadomość, że znalazłem się tutaj w wyniku arbitralnej decyzji, wynikającej z tego, że moje komentarze spodobały się jednemu (albo dwum) z Redaktorów. Posługuję się takimi kodami semantycznymi, że nawet jeśli świadomie i celowo obrażam ludzi, to potrafię się z tego wyłgać. Zresztą, staram się tego nie robić w ogóle.
Gdyby się okazało, że ktoś próbuje ograniczać moją wolność ekspresji, pewnie zniknę cicho, a gospodarze zauważą to dopiero przy okazji nieodnawiania prenumeraty.

Tylko, że ja, inaczej niż wielu orędowników wolności (a może tylko swobody?), wiem (jak dla kogoś to zabrzmiało zbyt silnie, to niech będzie “twierdzę i upieram się”, że żadnej nieograniczonej wolności nie ma. A ściślej, że jest ona społecznie wielowymiarowo reglamentowana. Że oprócz norm prawa oficjalnego (a regulamin jest dla mnie przejawem norm prawa oficjalnego, choć niepaństwowego) *), są jeszcze normy obyczaju, estetyki , religii etc.
Te normy wyznaczają granice zazwyczaj bardzo precyzyjnie, ale jak Pan trafnie zauważył, dużo zależy od czynnika strukturalnego.
Kiedy ludzie przychodzą z różnych grup, ich normy idą wraz z nimi. Wraz z homogenizacją nowej zbiorowości, homogenizują się normy. Ale warto zadbać, aby kilka warunków było spełnionych.
Jeżeli nie można sobie pozwolić na to, żeby zbiorowość sama sobie normy utworzyła (a w naszym przypadku, z założenia, nie można), to trzeba zadbać, aby normy narzucone (regulamin) były znane i akceptowane. Akceptowane w wymiarze rzeczywistym, a nie przez kliknięcie.

Jak dotychczas jedynymi czynnikami podtrzymywania więzi były, z jednej strony, sympatie do poszczególnych pisujących tu Glogerów i komentatorów; z drugiej, przekonanie, że tam jest gorzej z dnia na dzień.
Jestem dziwnie przekonany, że mało kto przeczytał regulamin. A ci, co przeczytali, zrozumieli go oczywiście, tyle tylko, że każdy na swój sposób. Wedle swojej wiedzy, doświadczeń, osobowości etc.
OK., co nie zabija to wzmacnia. Mam nadzieję, że skutkiem kryzysu, jaki przechodzimy będzie zarówno doprecyzowanie zasad, jak i uświadomienie lokatorom TXT, że takie zasady istnieją.

Czasem warto się trochę o regulamin pokłócić.

*)Uprzejmie wyjaśniam, że nie używam tutaj pojęcia "norma prawna" w (rozpowszechnionym od połowy XIX wieku) rozumieniu prawniczym.


Granice wolności By: germania (16 komentarzy) 29 grudzień, 2007 - 14:15