Panowie

Panowie

Grzesiu i Sajonaro — dzięki za wpis. I polemikę.

Chciałem już pisać mniej więcej to co Sajonara, ale z mojego zewnętrznego i krytycznego punku widzenia zabrzmiałoby to mniej wiarygodnie.

Dodam więc tylko w kwestii powołania.

Myślę, że jeśli powołaniem nazwiemy wrodzone talenty oraz nabyte predyspozycje, chęć i sympatię oraz zrozumienie misji danego zawodu, to owszem, nauczyciel powinien to mieć.
Ale, na Boga, nie tylko on.
Myślę, że architekt bez wyżej wymienionych cech może nie tylko unieszczęśliwić siebie, ale i tysiące ludzi, którym zaprojektuje domy, czy kościoły.

Dalej. Nie sądzę, by ktoś posiadający wyżej opisany potencjał do bycia nauczycielem, nie mógł się spełnić w innych dziedzinach zawodowych.

Co oznacza, że nie ma to nic wspólnego z powołaniem w sensie, jakiego używa się w Kościele, ani też nie jest to jakaś wyjątkowa właściwość fachu nauczyciela (lekarza też nie).

Tutaj należy dodać, że są ludzie, którzy faktycznie zawód nauczyciela traktują jak zyciową misję i poświęcają się jej bez reszty. Są to niemal świeccy zakonnicy nauczycielstwa. Większość z nich jest nauczycielami dobrymi, chć sa też przypadki, jakby to nazwać... nieszczęśliwie zakochanych… czy jakoś tak.
Tak czy siak, nie można w żaden sposób oczekiwać tej postawy od wszystkich pedagogów.


O stereotypach kilku na temat nauczycieli By: tecumseh (21 komentarzy) 28 maj, 2008 - 16:08