Matusiu moja!

Matusiu moja!

Grzesiu, ja tylko niektóre słowa zrozumiałam…

Nie mam telewizji (chwilowo) i zobacz, bogowie nade mną czuwają bo cała ta niezgłębiona ekscytacja mnie omija.

Pamiętam jakieś mistrzostwa świata zdaje się, kiedy większą grupą się wybraliśmy na Mazury. Wszystko przebiegało normalnie, jak na wyjeździe przyjaciół. Łódki, spacery, wódka, gadki do białego rana… Było normalnie do czasu kiedy nie rozpoczął się mecz jakikolwiek.

Wszyscy, w tym kobiety również, zasiadali przed telewizorem. Ja sobie zarezerwowałam fotel. I siadałam w nim tyłem do telewizora z książką. Oni się darli w krytycznych momentach a ja czytałam, od czasu do czasu zerkając na zegarek ile jeszcze do końca.

Jedno mi w pamięć zapadło, taki tekst komentatora: “czują na plecach oddech francuskich defensorów”...

Hi hi…


Smętne rozważania pomeczowe. By: tecumseh (27 komentarzy) 25 czerwiec, 2008 - 22:38