ja też widzę to dość pesymistycznie

ja też widzę to dość pesymistycznie

scenariusz może być taki, że Chińczycy “wybiorą” sobie swojego XV Dalajlamę, nagle odnajdzie się Panczenlama i ci koncesjonowani przywódcy przyklepią status quo.

los Tybetu jest więc właściwie przesądzony, jakkolwiek by to nie było przykre. mały kamyczek dołożył też, niestety, Tenzin Gyatso nie zajmując jasnej postawy gdy komuniści chińscy majstrowali przy Karmapie (jadę skrótem i ścinam zakręty). wtedy Dalajlamie zabrakło stanowczości. potem to jakoś próbowano odkręcać, ale niesmak pozostał. tylko że to szczegół i w kontekście aspiracji Tybetanczyków właściwie margines.

Tybet ma szansę zachować część tożsamości, ale na ile to będzie tylko skansen, a na ile autentyczna kultura, to już nie wiadomo. wydaje mi się że zarówno tybetańska szkoła buddyzmu, jak i jego kultura przetrwają poza Tybetem. niestety wiele jej aspektów nie może istnieć bez konkretnego kontekstu geograficznego. no ale wszystko się zmienia.

Dalajlama jest maksymalnie ugodowy, ale ja nie wyobrażam sobie żeby mógł zadeklarować wojnę, albo jakąkolwiek otwartą konfrontację. nie ten człowiek i nie ta religia.

nie wątpię że buddyzm tybetański przetrwa. na Dalajlamie się nie zaczyna ani nie kończy, ale szkoda by było.


Co dalej z Tybetem? By: Patrykus (24 komentarzy) 18 grudzień, 2008 - 00:10