To wcale nie koniec...

To wcale nie koniec...

Nastawiłem rosół, zastępczo na ćwiartce kury, bo rosołowe jakieś nie takie było.
Dzwonek.
–Kto tam?
–To my! – powiedziało.
Weszli. Syn sąsiada z naprzeciwka i córka sąsiada spod piątki. Z puszką.
– Tak sobie pomyśleliśmy… Był Pan sąsiad już na mieście? – zapytali z nadzieją w głosie.
Powiedziałem, że nie byłem. Wrzuciłem. Zostali na rosół, bo dość byli zziębnięci.

I tak Owsiak pozbawił mnie ogórkowej. Od ust mi odjął.
Do tego doszło.


Horda By: merlot (17 komentarzy) 11 styczeń, 2009 - 15:17