No,

No,

to widzę, że prezent gwiazdkowy się przydaje :-)

Nauczyłam się robić grzańca na różne sposoby, jak miałam 16 lat i brałam udział w rewolucji. Listopad był, trzeba się było jakoś ratować, wracając z demonstracji. Doszłam w eksperymentach do wersji z yaykiem i stwierdziłam blee.

Obecnie na samo słowo grzaniec robię się nerwowa, bo co z tego, że obiektywnie coś smakuje dobrze, skoro budzi niefajne skojarzenia?

Jakbym się chciała po góralsku leczyć, to bym sobie walnęła setę z pieprzem…


Wprawdzie zima się kończy, ale dobry grzaniec zawsze się przyda By: tecumseh (13 komentarzy) 28 luty, 2010 - 22:37