Pino

Pino

Pino

To co zwykle w piątki, czyli pozwolił się cieszyć moim wspaniałym miejscem zatrudnienia.

Dodatkowo zesłał jeszcze Docenta z lubelską Jesziwą oraz dorcię blee z jak zwykle niezawodnymi spostrzeżeniami na różne tematy.

Normalnie pururu, czyli hallelujah. Jestem usatysfakcjonowana jak zwykle, czyli bardzo. :)

Chociaż a propos demonów, to jednego mi do szczęścia zabrakło, mianowicie pianista (bo ja w kabarecie robię) nie zaśpiewał “Demona” Lermontowa, co wychodzi mu absolutnie genialnie… zazwyczaj.

A w ogóle, Poldku, podoba mi się Twoja analiza sytuacji, porównanie z westernem bardzo trafne ;)

No to bohato u Ciebie, u mnie piątek taki szary jakiś, a i sobota niby fajna ale taka jakaś.. – himeryczny jestem i ciągle niezadowolony. Ale i czasem niezadowolenie jest dobrym prezentem, bo popycha do uczynienia zadowolenia.. .

:-))))

Western jeszcze gdzieniegdzie trwa. :-)))

Pozdrawiam!
************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Koniec/the end/das Ende By: tecumseh (31 komentarzy) 9 marzec, 2010 - 20:19