Hercegowina

Hercegowina

była zawsze królową naszego śpiewnika. I oczywiście z obowiązkowym rytuałem: Śpiewało się na siedząco, ale na każdą wzmiankę o cesarzu lub jego rodzinie wszyscy podrywali się na baczność i natychmiast po salucie siadali. Ja było “Pro Cysare Pana, Jego Rodinu” trzeba było wstać, zasalutować, siąść, wstać, zasalutować, siąść…
W odróżnieniu od jutubkowej intrpretacji u nas były jeszcze przerywniki “ha-ha” a jak było o Turkach to “fuj-fuj”. Już wtedy wiedzieliśmy czego się trzymać!

W Pięciu bywałem tylko zimą lub wiosną. Organizowali prywatny Narciarski Bieg Zjazdowy “Krokusika”. Startowało zazwyczaj 100-150 ludzi, którzy najpierw pracowicie udeptywali trasę zjazdu. Chlubię się moim najlepszym wynikiem w pierwszej sześćdziesiątce;-) Potem była oczywiście szarlotka rabarbarowa i pamiątkowy, emaliowany krokusik do przypięcia.


Wartko zleciało, kurwa, zbyt wartko… By: scroll (12 komentarzy) 29 sierpień, 2017 - 23:18