Ta ostatnia niedziela...

(Panom Griszeqowi, Igle i Jareckiemu na pociechę)

Było kiedyś takie przedwojenne tango, które śpiewał pan Mieczysław Fogg. Podobno przy tej piosence rozczarowani życiem i zawodami miłosnymi rozstawali się ze swymi doczesnymi kłopotami. W sumie jednak dla mnie słowa tego tanga to mają jednak trochę pozytywny wydżwięk, idzie mi mianowicie po pożegnanie się nie tyle z życiem, co z życiem w dotychczasowym stylu.

Oczywiście, jako że to piątek i pożartować można, więc będzie o gospodarce. I polityce. Jaka jest – każdy widzi. Jaka będzie – to już bardziej zadanie dla wróżek i wróżów. Można oczywiście zakładać występowanie pewnych tendencji makroekonomicznych, rozważać rozwiązania oparte na prawach społecznych, ale zawsze są tzw. czynniki nieprzewidywalne.

I o tych czynnikach nieprzewidywalnych, a właściwie o jednym (co prawda multiplikowalnym) chciałbym dzisiaj słów kilka. Idzie mi – i tu pierwszy uśmiech na twarzach Szanownych Czytelników – o polityków naszych. A także o społeczeństwo. Jako że właśnie to społeczeństwo jest niejako źródłem całego szczęścia czy nieszczęścia, jak kto woli. Truizmem jest powtarzanie, że mamy takich polityków, jakie mamy społeczeństwo. Tyle że nie do końca.

Oto od czasu roku ’89 ubiegłego wieku co nieco się już zmieniło. Mianowicie po latach pojawiło się sporo wykształconych, jak również posiadających duże już doświadczenie polityków lokalnych czyli samorządowych. Ci wójtowie, bumistrzowie, radni już w sporej części wiedzą, co to znaczy zarządzać mieniem komunalnym (czyli społecznym), w jaki sposób dbać o to mienie, jak zdobywać fundusze, jak posługiwać się instrumentami finansowymi (kredyty, obligacje etc.). Jak wreszcie inwestować i budować.

Ten proces jest długotrwały. Państwa systemu odmiennego od tego, jaki panował u nas przez lat kilkadziesiąt, uczyły się jak to robić o wiele dłużej od nas. O wiele dłużej kształciły się odpowiednie kadry polityków lokalnych. Podstawowym doświadczeniem, jakie zostało z tego procesu wyniesione jest to, że kolejne awanse na drabinie kariery politycznej powinny być udziałem ludzi, którzy dokonali już czegoś na szczeblu lokalnym.

Dzisiaj możemy już spokojnie stwierdzić, że mamy takich ludzi coraz więcej. Nie wymieniam ich nazwisk między innymi po to, by sami Państwo zadali sobie pytanie (a także wykazali większe zainteresowanie polityką lokalną), kto w Waszym otoczeniu już może zasługiwać na Wasze zaufanie.

Kolejnym krokiem będzie wycofanie Waszego zaufania (wyrażone głosem w wyborach do władz na kolejnych szczeblach) ludziom przypadkowym. A takimi są jeszcze niestety niemal wszyscy przedstawiciele polskiej klasy politycznej. No, może poza ludżmi w ministerstwie finansów, bo ci muszą być fachowcami, inaczej dawno już poszlibyśmy z torbami (choć i teraz nie jest to takie pewne, jako iż populistyczna polityka nadal ma pierszeństwo przed czystą arytmetyką, o matematyce wyższej czy ekonometrii na przykład nie wspominając).

Zastanawiające jest więc, dlaczego w niemal każdych kolejnych wyborach oddajecie głosy na niedouczonych (sic!) polityków, owładniętych “misją”, ktorej nawet nie są w stanie precyzyjnie wyartykułować, i posługują się głównie standardowymi zestawami banałów, zaprawionych pseudohistorycznym i populistycznym sosem.

Ci, często niedoceniani przez ogół wyborców, politycy samorządowi (choć słowo “lokalni” też ma swój urok) są tak naprawdę naszym jedynym wyjściem. A my jesteśmy w stanie sprawdzać ich na każdym kolejnym etapie ich kariery. Rozumiem, że takie były czasy, iż na początku musieli być to ludzie wywodzący się z ugrupowań walki o zmiany fundamentalne. Ale ten etap mamy już za sobą.

Teraz, skoro uważamy się za ludzi myślących, zróbmy kolejny krok w naszym rozwoju [:-))] i zadajmy sobie odrobinę trudu. Spróbujmy przy okazji najbliższych wyborów – a właściwie zacznijmy to robić już teraz – i dokonajmy remanentu, zacznijmy oceniać dokonania naszych lokalnych polityków, upatrując w nich przynajmniej po części przyszłych zarządców firmy pod nazwą Rzeczpospolita Polska. To z nich powinni się wywodzić przyszli posłowie (a nie z szeregów nieudaczników zbierających się w związki zawodowe zwane u nas, nie wiedzieć czemu, partiami politycznymi).

Oczywiście nie twierdzę, że wszyscy ci lokalni politycy są czy będą doskonali także w przyszłości, na innych, wyższych stanowiskach. Jednakże szansa na to, że nie będą popełniać takich błędów jak aktualni członkowie związku zawodowego polityków i najemnych pracowników różnej maści mediów, jest o wiele większa.

Jednego nie rozumiem (przynajmniej w tej kwestii), jak to się dzieje mianowicie, że będąc pracownikami, członkami kierownictw firm, ba, będąc niejednokrotnie właścicielami lub współwłaścicielami tychże, podejmując decyzje gospodarcze, które mają na celu rozwój tych firm (czy choćby prowadząc gospodarstwa domowe), dajemy się tak banalnie nabierać na plewy i – przepraszam za kolokwializm – kit, jaki nam permanentnie od lat wciskają hochsztaplerzy mieniący się politykami.

Jeśli zmienimy podejście do tej kwestii (a wysiłek jest, jak sądzę, prawie żaden), to możemy naprawdę mieć nadzieję, że będzie lepiej. I nie będziemy wtedy czuć ciarek latających nam po plecach, chyba, że z całkiem innych powodów.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Trza wymiany

pokoleniowej.
Styropianom i innym Romaszewskim, już dziękujemy.
Wizjonerom i Rokitom także.

Nadchodzi czas rzemieślników.
W dobrym znaczeniu tego słowa.
Igła


>Igłą

“Nadchodzi czas rzemieślników.
W dobrym znaczeniu tego słowa.”

w dobrym? ... :)

Polski rzemieślnik

Roztargniony i smutny jak poeci współcześni
Ulicami, drogami, idzie polski rzemieślnik.
Idzie piękny, wspaniały i tragiczny zarazem,
wziął przed chwilą wodociąg i połączył go z gazem.

Padła trupem rodzinka: tatuś, mama i córka,
Woda sika z kuchenki, gaz ulatnia się z kurka.
Idzie polski rzemieślnik mistycyzmem owiany,
Właśnie okno chciał wstawić i wywalił pół ściany.

Przez klienta pobity, bo mu uszył źle spodnie,
Idzie polski rzemieślnik, malowniczo i godnie.
Antytalent wspaniały i odwieczny amator,
Idzie tak jak ułani szli naprzeciw armatom.

Idzie pełen zadumy romantyzmu i czaru.
Czyżby szedł się doszkolić? Gówno, skręcił do baru.

A. Waligórski

“Lekáme se cholery a přece je alkohol mnohem horší metlou než cholera.”
..::Honoré de Balzac::..


Szanowny Panie Lorenzo

Z wielką uwagą przeczytałem Pański artykuł – w kilku miejscach na chwilę dłużej się zatrzymując nie dlatego, że nie rozumiem lub że zbyt dla mnie trudne, ale po to aby prześledzić w myślach własnych tych “lokalnych’
Artykuł fajnie, i bardzo logicznie, skrojony.
Jednak aby pańskie postulaty mogły być spełnione w niebyt musieliby odejść te “związki zawodowe polityków”, czyli nie mniej ni więcej trzeba by zmienić ordynację, czyż nie?
Odpowiem za ‘moją’ lokalność. Idą do wyborów porządni ludzie i zaraz łapią się lep niepopularnej listy co to odcina się od głównych nurtów polityczno-partyjniackiej mantry. Przegrywają w stosunku 1:9 Jak długo tak będzie? Nie wiem
Weźmy na ten moment tych dobrze wykształconych, i cóż za ironia: nie mają pracy, znaczy się dziś ich też nie ma w większości – skorzystali z równego startu wsiadając do samolotu odlatującego na Wyspy.
A na urzędach ciągle ci sami. Oj Drogi Panie, ilu z nich to ja prace rozmaite kiedyś pisałem, w ramach uzupełnienia wykształcenia. Uzupełnili i dalej są wieczni jak bieda w Bangladeszu.
Wielkie korporacje „związków zawodowych politykierów” czynią prawdziwe spustoszenie w naszej polityce tej na górze i tej na dole. Zanim ten z dołu się przebije zdążą, niejako po drodze, odpowiednio takiego ukształtować. Musi być plastyczny inaczej się nadaje.
Spójrz Pan na listy kto i jak je układa. Ten mniej plastyczny jest na szarym końcu. Czy ja kłamię?
Z szacunkiem dla Pana
Marek


Szanowny docencie Stopczyk

coś mi się tu nie zgadza.
Widzę,że chcesz mnie zmusic do reakcji ostrej jak brzytwa.
Temat jest delikatny.
Trzzeba wreszcie poważnie punktować wszystko po kolei.
I rozpocząć od własnego podwórka,ulicy,wsi,osiedla,miasta.

Myślę,że czasy tego partacza,pseudo rzemieślnika polskiego odeszły z socjalizmem.

Pozdrawiam
PS.WSP Lorenzo w zasadniczym temacie to ja jeszcze skrobnę słów kilka.


WSP Docencie

Na szczęście to se już ne wrati. Bylo to w czasach “czy sie stoi, czy się leży”. zreszta sam Pan wie to po sobie :-))) Francuzi też

Pozdrawiam serdecznie


Szanowny Panie Marku

I tak i nie z ta zmiana, przynajmniej na początku. W wyborach lokalnych partie nie odgrywaja takiej roli, prędzej pieniądze. Ale i tu możliwość wyboru jest lepsza, niż w przypadku glosowan na listy partyjne.

Odwrócilbym w tym przypadku stara teorię o wypieraniu dobrego pieniądza przez zly. Oto prosze sobie wyobrazić, że jest przecież mozliwe, że grupa obywateli w takiej np. Szczawnicy wybiera na burmistrza faceta, ktory jest dobry. A ten dobry grupuje wokól siebie sprawnych ludzi i buduje sobie następcę. Sam startuje do wyborów o stopień wyżej. I tak dalej. Podobnie dzieje (lub dziać się może) w innych gminach.

Jest to oczywiście proces dlugotrwaly, ale tak bylo wszędzie. Utopią jest sądzić, a tym grzechem obciążona byla UW, że możemy to zrobić w ciagu kilku czy kilkunastu lat po przelomie. W sferze gospodarczej byloby to może i realne, ale nie w sferze mentalnościowej. Czego dowód ma Pan teraz. Opór lub wręcz protest sporej częsci spoleczeństwa, patologie związane z nagla zmiana systemową, wynikają wlasnie z funkcjonujących od lat, jeśli nie stuleci, schematów mentalnych.

Amerykanie pólnocny budowali swoje państwo i system ponad dwieście lat, mając na dodatke oparcie (podobnie jak Wielka Brytania czy Niemcy, Holandia itp.) w protestantyźmie. My… no, co ja będę Panu tlumaczyl rzeczy Panu znane. Reasumując – tu się nie liczą przeblyski talentu czy takich rzeczy jak odwaga w obliczu wroga i takie tam. Tu się liczy ciężka praca i konsekwencja. A na to potrzeba czasu. A i tak będziemy mieli do czynienia z patologiami, moźe tylko w coraz mniejszym wymiarze.

Pozdrawiam serdecznie


Subskrybuj zawartość