Ukochane maleństwa - porażka.

Wraca człowiek do domu po tygodniu na nartach. I co widzi?
Pierwsza rzecz – pies rzuca się na jedzenie. ( Nie karmiony przez syna dość często)
Przy pralce zaplamiony gościowy obrus, jakaś pościel dziwna. Okazuje się, że syn popijawę urządził.
Pęknięty ukochany mebelek żony.

Rano budzi mnie telefon. Córka dzwoni, jechała nocnym autbusem na lotnisko Lutton i nie zdążyła. Dlaczego? Bo jakiś autobus…
I biedny ojciec musiał bulić za nowy bilet, bo rozsądna córeczka nie raczyła wcześniej zadzwonić.

No i ja się pytam, czy ja jestem winien, że te dzieci są nieodpowiedzialne?
Czy nieodpowiedzialność progenitury jest typowa dla dzisiejszych maleństw?
Czy nadopiekuńczość rodziców jest powodem części tych zachowań?
Czy my jesteśmy innymi rodzicami niż nasi rodzice?

Generalizując z lekka, odpowiedź na powyższe pytania brzmi TAK. Rozwozimy maleństwa po angielskich, francsukich, rosyjskich, muzykach, tenisach, jogach, karatach… każdy sobie może wpisać swoje. Dziś jeden język nie wystarczy, dziecko musi jeździć konno, fechtować, szydełkować złotą nicią, strzelać salta z lewej nogi do tyłu – bo a nuż zachce się dziecięciu pójść w aktory? No to bez tego wszystkiego przecież sobie nie poradzi. Bez trzech języków maleństwa są też bez szans….

Czy wszystkie dzieci pracują w domu? Scinają trawę? Sprzątają po obiedzie… No NIE, bo przecież lekcje, bo się trzeba kłócić...

Są też rodzice, którzy myślą inaczej, mieszkając pod miastem wysyłają dzieci do gminnych szkół. I jakaż jest różnica, między rozpuszczonymi bachorami z miasta a dziećmy ze wsi, prowincji – DZIECI MIEJSKIE mają mniejszą motywację.
Dziewczyna synalka zasuwa na uczelni, dostaje stypendia w tym zagraniczne. A co robi jej chłopak?
Jest uzależniony od gry komputerowej, zero motywacji, powatrzanie na studiach. ( Na szczęście zdolny, ma talent w jednej dziedzinie.)

Część to geny, część wychowanie, część środowisko – jak to mówią w psychlogii “grupa rówieśnicza” – swoją drogą dzieci psychologów stwarzają najwięcej problemów – tak się dowiedziałem w pokoju nauczycielskim, kiedy przed 25 laty uczyłem w szkole. Trochę się potem bałem biorąc ślub z psycholożką. No i mam za swoje.

Wiele lat temu Hanna Bakuła napisała w gazecie felieton o mamusiach rozwożących dzieci po szkołach – Żoliborz na Ursynów. Wilanów – na Wolę. Coś w tytule było o troglodytach ( A może o troglodytach to Przybora coś napisał Troglodyci w Mercedesach? – starość nie radość, nie pamiętam). Dziś, po latach jest chyba o wiele gorzej. Wszystko dla dzieci. Pełne poświęcenie. Mamusie robią za kierowców 7/24. I czy to ma sens? Czy to pozwala dzieciom dorosnąć?

Niektórzy rodzice potrafią sobie z tym wszystkim radzić. My wpadliśmy w tę pułapkę offside-ową.

Jak Państwo widzą biję się w piersi. .

Czyli to my jesteśmy źli, czy dzieci są inne, czy świat jest inny? A może wszystkiemu winne są KOMPUTERY?

FAILURE się nazywa.

Średnia ocena
(głosy: 6)

komentarze

Lagriffe,

polecam dyskusje u Jerzego Maciejowskiego i jego komentarze, tak mi się skojarzyło z tym wpisem:

http://tekstowisko.com/jjmaciejowski/57413.html


Cóż dodam...

Też często o tym myślę, ale w kontekście: czy uda mi się wychować tak, żeby…..

Jak patrzę na te: nudzę się, co robić? itp, to mi aż się słabo robi.

Człowiek tylko czekał, żeby się matka odwróciła: jednym patykiem pół dnia dłubał w ziemi, jadł owoce bez mycia, pił mleko od krowy, chleb ze śmietaną i cukrem oraz jakieś choroba wie: chlebki” , które miały mniej toksyn niż współczesna marchewka….

A ten: nudzę się...

Gdzie jest ten haczyk?
Jak zrobić, żeby tego nie pociągnąć?


re: Ukochane maleństwa - porażka.

Mi się nie nudzą, ale mają wrodzoną niechęć do pracy. “Wrodzoną” czyli nie wykształconą przez nas.
Oni się nie nudzą, bo mają komputery. Wg. mnie największe niebezpieczeństwo to uzależniające gry komuterowe. To jest coś, co trzeba bardzo kontrolować.


A propos komentarzy Dorcii

to podrzucam link do takiej prezentacji apropos tego, jak dzieciaki spędzały czas dawniej

http://antygon.blogspot.com/2008/02/tacy-bylimy.html


Grześ

No i odebrałeś mi temat następnej notki!!!

Ale to bardzo dobrze, bo genialnie to zrobione….
Ja 70/80…

O kurczę!!!
Ja nie powinnam żyć!!!!


E tam odebrałem,

może go tylko zapowiedziałem :) ?


Ja, sędziwa staruszka,

miałam drewnianą ciężarówkę i pociąg. Karolek rocznik 2002 ma zabawek w ciul. Kiedy pilnowałam kiedyś jego mamie mieszkania i kota, to na przemian uczyłam się z notatek do archeologii i z fascynacją bawiłam się koparką na pilota.


Grześiu fajna prezentacja, ale emeryci na nią odpowiadający....

to są jakieś dzieci.
Ja się wychowałem w 60tych i 70tych.
To dopiero fajnie było.
Graliśmy godzinami na ulicy w piłkę i nikt nie przejechał autem.
Mój ojciec, ojciec i kilku innych panów mieli jedyne samochody w okolicy.
Na rower musiałem czekać. Inni mieli magnetofony a ja nie. Zamiast tego złośliwi rodzice wysylali mnie za granicę, na zgniły zachód do znajomych na wakacje.
Ale miałem najgorsze prezenty pod choinkę. Zajmowałem się sam sobą. Ale uwaga, jak chciałem wyjść na łyżwy na lodowisko na TKKF, albo na rower, to dzwoniłem i pytałem. Zawsze odpowiedź brzmiała TAK.
Dziś nie pytają a odpowiedź brzmi NIE. A bo to trzeba zawieźć na Torwar, a bo w lesie Kabackim to po mordach biją.
Jaby gitowców nie było za młodu.
Jak miałem 12 lat umiałem sam jeździć autem. Dziś za nic bym nie dał samochodu córce, żeby się pouczła w kolicy jeździć.
Zimą wyjmowali mnie starzy ze szkoły i na narty. Co z tego, że się na wynikach odbijało. I to zdrowo.
Są jeszcze rodzice, którzy zachowują się tak, jak rodzice dzieci z prezentacji. ALE TO SĄ EGOIŚCI SKUPIENI NA SOBIE a nie na maleństwach.


Panie Grzesiu!

Prezentacja fajna i większość informacji prawdziwa. Trochę bzdur też tam się znalazło.

Pozdrawiam


Panie Lagriffe'ie!

Gdy mówimy o wychowaniu, to jedynymi odpowiedzialnymi za efekt są rodzice. Ich wpływ jest największy i to w takim stopniu, że pozostały można zaniedbać.

Natomiast gdy zadaje Pan pytanie „kto jest temu winny?”, to jest to źle zadane pytanie. Tu nie ma winnych. Tu są przyczyny, ale wina jest wtedy, gdy jest intencja lub możliwość zapobieżenia. Pan może być winny tylko jednego: jeśli przed posiadaniem dzieci nie poszukał Pan informacji, co może pójść nie tak w ich wychowaniu. Niemniej jeśli Pan dołożył wszelkiej staranności a źródła wiedzy okazały się kiepskie, to już o winie nie ma co mówić.

Pozdrawiam


Pani Dorciu!

Można spowodować, że dziecko zacznie się różnymi rzeczami interesować, tylko to wymaga odrobiny wysiłku. Moja mama blokowała zakup telewizora do momentu gdy oboje dzieci (siostra i ja) byliśmy pełnoletni. To było poświęcenie z jej i taty strony, żeby dzieciaki dorastały w domu, gdzie są rzeczy ważniejsze niż jakaś pozycja w programie telewizyjnym. To się da zrobić…

Pozdrawiam


re: Ukochane maleństwa - porażka.

Drogi J.M. oczywiscie, ze mozna wszystko spowodowac, ale nie kazdemu wychodzi.


Panie Lagriffe'ie!

Zawsze można przyjść do mnie na konsultacje, choć nie twierdzę, że potem będzie łatwo. Potem może być nawet trudniej tyle, że efekty będą prawdopodobnie lepsze.

Pozdrawiam


A propos jeszcze tego linka co wrzuciłem,

to samo jest acz ciekawiej, bo z fajna piosenką jest na youtube:)


Subskrybuj zawartość