Towarzyskość a duchowość

Czyli o wspólnocie i samotności, o relacji z i między ludźmi, i Bogiem w modlitwie.

Post i te sprawy, “postanowienia” (omalże noworoczne), ogólnie szare życie i jesienna zaduma. Coś na poruszenie sumienia i radość serca. I po poście, można wracać do bezrefleksyjnego trybu życia… ale nie ma co demonizować.

Trochę już minęło jak zaczął się post. Trochę później zaczęła się wiosna; praca, wagary, bulwary, słońce, lenistwo i uśmiechy. Chęć zrobienia wszystkiego i spotkania się z każdym. Czas, czas, czas.

Chwila aktywności.
Wtorek, środa, czwartek na sportowo. Piątek, sobota, niedziela dla bliższych znajomych. Weekend to zresztą też czas modlitwy, spotkania z Bogiem, przede wszystkim we wspólnocie Oazowej. Przyjemności, głaskanie swoich myśli, spokojny acz wyczerpujący czas, rozmowy i nieciążące drobne obowiązki. Nic ponad to, w ten szablon już nie można nic wpisać, w planie zajęte wszystkie rubryczki. Brak przemyśleń.

Chwila zaangażowania.
Bardzo krótka chwila, takie chęci w porywie, niemal na pokaz. Przygotowywana wielkopiątkowa droga krzyżowa, próby, uczestnictwo i wzorowa postawa. Po pierwsze z racji wieku, po drugie z powodu oczekiwań. Rola niewymagająca, wręcz nudna, nużąca i najzwyczajniej prosta. Kilkanaścioro ludzi o różnych temperamentach, żywiołowości, wrażliwości, dojrzałości. Jakoś to trzeba okiełznać. Panna reżyser, której lepiej się nie narazić, ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Jedna myśl: być mocnym ogniwem, koniecznie.

Chwila zadumy.
Moje ulubione prywatne rozmowy. To nie film, gdzie dwójka znajomych, jedna z fajką w ręku, druga z piwem, w pubie po 23 rozmawiają o życiu i filozofii… Tutaj, para przeradza się w grupę, w przygotowany temat, uczestnicy są w miarę możliwości otwarci i mówią wprost. O swoich uczuciach, o wydarzeniach, co o tym myślą, nie oczekują empatii, ale słowa, nie użalają się, szukają rozwiązania, odpowiedzi, nauki, dzielą się wszystkim co mają z innymi. Rozmowa szczera, prosta acz głęboka, osobista i rodzinna wręcz, modlitwa i Bóg. I mimo wszystko, nie jest łatwo. “Nic nie czuję” – usłyszałem od koleżanki, i dokładnie rozumiałem, o co jej chodziło, mam tak samo. Żyję, więc normalnie, bez ekscesów, parcia na szczęście i jezusowe cierpienie i miłość. Może zwyczajność to jest to. Może.

Chwila niekontrolowana.
Chwila poprzedzona natłokiem spotkań, meczy, nadmierną eksploatacją własnej osoby. Długowyczekiwany czas na sen, sobotni poranek, jutrznia, ale i niepohamowanie, wyciskanie z siebie każdej wolnej chwili. 5 minut w domu, 5 godzin poza. Tuzin znajomych każdego dnia, ani chwili dla siebie. Niby dobrze, co jest ważniejszego niż ludzie? Bóg, no wiadomo. Ale zabrakło jeszcze czegoś: równowagi. I nic wielkiego się nie stało – ot jedna próba mniej, zapomnienie – ale tak mocno się to na mnie odbiło, że kolejny tydzień to była udręka. Zawiodłem osobę, której starałem się nie zawieść.

Chwila na poruszenie sumienia.
I przeprosić nie potrafię. Co powiedzieć, do jakich wniosków dojść? Wirtualna rozmowa przeprowadzona kilkukrotnie, za każdym razem inne śmieszne wręcz, płaskie, słowa i ona, rozczarowana trochę, lecz wybaczająca, może nawet rozumiejąca. W tydzień później, nadal bez przeprosin z mojej strony, trudno mi powiedzieć, czy w ogóle cokolwiek zauważyła (wspominałem przecież, że próby są wręcz banalne, to i atmosfera luźna). Jak to jest? Boże, dajesz mi powód do zastanowienia się, zmuszasz do spojrzenia na innych, na siebie poprzez innych, jak to jest, że to działa? Potykam się o kłody pod nogami, a Ty dobrze wiesz, że pójdę dalej, że potknę się jedynie, może upadnę, ale pójdę dalej.

Chwila na postanowienie.
To którego wcześniej nie podejmowałem, choć o nim mówiłem, niemrawo co prawda, niechętnie i krótko: że można podjąć, że powinno być wymagające, ku doskonaleniu, (spogladając na koleżankę) że prócz fizycznych i słownych, są też myślowe, refleksyjne, że warto popracować nad swoją postawą. I wróciłem do domu z niepisanym postanowieniem nie zmieniania niczego.
Skromność i do przodu! Musiało jednak minać trochę czasu, musiało się coś stać, bym podjął się czegoś, bym nauczył się i praktykował, wybrał ważniejsze i faktycznie poczuł obowiązek, ciężar. Taki krzyż. Droga pozostała krótka, chyba dam radę.

Chwila aktualna.
Rewizja czynów i oczekiwań. Trochę się wszystko miesza: spotkania towarzyskie a ważne i czas przeznaczony na odpoczynek, obowiązki i lenistwo, aktywność przykościelna i wsparcie… Pogubiłem się nieco, ale widzę prostą. Teraz wystarczy się spiąć, a najbliższe powinności to takie małe próby.

Z ostatniej chwili.
Pewien paradoks, przygotowania do drogi krzyżowej, moje zachwiane uczestnictwo i w końcu duże chęci, starania. A przygotowania w poście do Triduum Paschalnego to nic, to nie ważne, tego nie ma?

Jest. Ty jesteś.

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

Poldek będzie miał

następcę?

:)

Autorze szanowny, weź napisz do redakcji, bo na razie jak pierwszych chrześcijan w katakumbach cię trzymają:)

I lochach Watykanu.

Jak ogarnę tekst, to napiszę coś ad rema:)


Grzesiu

dzięki za dobre słowo.

Narazie to się trochę nieswojo czuję, to też się nie wychylam.

Może się rozkręcę, może ucichnę. Piszę bowiem, jak muszę coś sobie ułożyć, tj. jestem w nienajlepszym humorze.


Hm,

pisanie jako autoterapia?

Skąd ja to znam?
:)
Na (nie)szczęście mi przeszło, bo nie działa jednak/działa na krótką metę (jak wszystkie poprawiacze nastroju)


Oski

z Oazą miałem do czynienia okazjonalnie w czasach mojej młodości. Wiele zawdzięczam temu ruchowi. Najważniejsze, co mnie ukierunkowało wewnętrznie i duchowo otrzymałem właśnie dzięki Oazie.

Zaś czytając Twój post, miałem wrażenie, że czytam wpis jakiegoś duchownego pogrążonego w wirze pracy w parafii. W której jest bardziej dla innych, nie odnajdując w tym siebie samego. Takie moje subiektywne odczucie.

A tak na serio, widzę, że jeszcze ktoś będzie pisał o duchowości na tekstowisku, więc miło.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Subskrybuj zawartość