Pedofilska przygoda Premiera


 

Pierwsze, co przychodzi na myśl po przeczytaniu tytułu, to zdziwienie, niedowierzanie i szok.

W głowie automatycznie pojawia się pytanie, czy to o naszego premiera chodzi, czy może o innego dziwoląga, któremu młode dupy, to stanowczo za mało.
Pojawia się wątpliwość: a może to tylko ordynarne pomówienie, aby zdyskredytować i osłabić walący się wizerunek, po to by ostatecznie dokopać!

Głowa produkuje myśli, i gdzieś tam zaczyna się tlić niepewność. Z zasianego ziarna kiełkuje podejrzenie i zaczynamy racjonalnie patrzeć na całość.

No tak, ostatnio faktycznie jakiś taki bardziej spłoszony, speszony i w ogóle, i oczy rozbiegane i głos już nie ten sam co kiedyś – zaczynamy kojarzyć fakty tworząc mity.

A tu nic z tego – zwyczajny błąd w sztuce pisania i, lub czasopisma.
Zabrakło kropki, nic więcej. I tak można nieustannie bez końca tworzyć na zasadzie propagandy lub (dez)informacji.
Wiadomo news ma swoje prawa: naczelny żąda, a wydawca nie chce do interesu dokładać.

Sztuka prowokacji. Nią wypełnia się przestrzeń, aby przyciągnąć czytelnika i widza. Lubię detale, ale bez przesadyzmu. Co prawda nie jestem socjologiem i badań nie przeprowadziłem żadnych, ale patrzę i widzę.
Jesteśmy robieni w bambuko na każdym kroku nawlekani na haczyk łapani podbierakiem – technik i metod są tysiące.
Od kolorowych sensacji łeb zaczyna pękać na samo dzień dobry, a zanim położysz się spać to czujesz się jak wielbłąd dwugarbny – dromader, by tego nie poniósł.

Podniesiemy wiek emerytalny, ale za to obniżmy ( już masz nadzieję, a tu za chwilę niespodzianki ciąg dalszy) zasiłek pogrzebowy.
A Pedofilska przygoda. Premiera, to nic więcej jak odniesienie do dramaturgi zdarzeń w krajach, gdzie całkiem legalnie uprawia się seksturystykę obierając dzieciom dzieciństwo.

W tytule zabrakło jedynie kropki rozdzielającej przygodę od Premiera. Nie będę wskazywał jakie to kraje i jak się ten proceder odbywa – ciekawskich odsyłam do programu pierwszego telewizji polskiej z wczoraj.

News z prowokacyjnym tytułem wisi do czasu, kiedy osiągnie zamierzony cel. Potem następuje tzw. korekta i enigmatyczne stwierdzenie, że z pośpiechu ktoś ma zupełnie inny pociąg.
Itd.,itp., et cetera. Jak to mają w zwyczaju mówić starzy górale – tak można aż do usranej śmierci. No można. To fakt, tylko czy trzeba?

PS

Dzień dobry Państwu – jestem tu nowy. Pisałem w innych miejscach w sieci internetowej, gdzieś tam się zaplątałem. Czas się wyplątać – lubię przestrzeń i nie zależy mi na tzw. klikalności. Pozdrawiam serdecznie. Wiktor Smol

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

Premier miał przygodę

krótką, a raczej plan pedofilii kastrować pod publiczkę.

Co do tych tytułów “przyciągających” , to wkurzają mnie strasznie.
Ostatnio natemat.pl takie strasznie tabloidowe tytuły robi, jak “Fuckt” jakiś czy “SE”, no ale jak Axel ma ich kupić podobno, to się dostosowują.

P.S. Klikalność to zuo:)
Te głupiutkie tytuły to w końcu cel mają, tę klikalność podnieść.
Najzabawniej jest, gdy tytuł z tekstem nic wspólnego nie ma, ale sensacyjnie brzmi.


tytuł jak zwiastun w kinie

Tytuł ma zmusić do czytania. Jak już otworzysz, to przynajmniej kawałek przeczytasz.
Zobaczysz fantastyczny zwiastun w kinie, to prawdopodobnie potem pójdzie na ten film, choć wszystkie śmieszne sceny były już pokazane w zwiastunie, a w samym filmie nie ma NIC.


Standardem jest rolowanie

klienta i nie ma znaczenia, ze klientem jest czytelnik, czy kredytobiorca – jadą po bandzie równo.


Uważam podobnie

że wszystkie najlepsze sceny filmu zawarte są w zwiastunach, zwłaszcza w tych rewelacyjnych polskich komediach


@Wiktor Smol Witam

@Wiktor Smol

Witam serdecznie na tekstowisku:)


Panie Wiktorze!

Niezły tekst. Mam nadzieję, że zagości Pan tu na dłużej. :)

Pozdrawiam


Dziękuję

za przywitanie


Sznowny Panie

zobaczymy, czas zweryfikuje.
Pozdrowienia


Subskrybuj zawartość