Świadkowie poczęcia


 

Nie ustaje medialna burza wokół książki mgr Zyzaka: scena publiczna podzieliła się na obrońców i krytyków autora książki o Wałęsie. Nastąpił nagły wysyp ekspertów od metodologii badań historycznych. Chociaż książka ma kilkaset stron, to największe zainteresowanie budzi sprawa rzekomego nieślubnego dziecka Lecha Wałęsy. Miał nieślubnego syna czy nie miał syna? Czy świadkowie, na których powołuje się autor są wiarygodni czy nie są wiarygodni? I padają argumenty za i przeciw…Jak wiarygodni skoro są anonimowi? Nie są anonimowi, ponieważ nazwiska są znane autorowi i promotorowi. Ba, autor nagrał nawet ich zeznania. A osoby znane z imienie i nazwiska kłamać, koloryzować, powtarzać plotek nie mogą.

Dawno nie słyszałem bardziej naiwnej argumentacji i dla badacza zupełnie niezrozumiałej. Pytanie powinno brzmieć: w jaki sposób autor ustalił stopień wiarygodności świadków. W tym celu trzeba przeprowadzić krytykę zródła i ustalić chociażby co mogli wiedzieć świadkowie w kontekście interesującego nas pytania badawczego, skąd tę wiedzę czerpali, itd., I nie chodzi tu konfrontację relacji świadka z relacjami innych świadków – przynajmniej nie w tej sprawie… Plotka powtórzona tysiąc razy nawet pod własnym nazwiskiem nie staje się przez to bardziej prawdziwa. Jeżeli już tak wszystkich sprawa rzekomego dziecka interesuje, to łażenie po wsi i wypytywanie nie jest najlepszą metodą. Skąd świadkowie mają wiedzieć kto był ojcem? Byli przy poczęciu? Krążacy na youtube reportaż wskazuje jedynie, że część mieszkańców wsi jest przekonana, że Wałęsa miał syna.

Dziś Rzeczpospolita donosi za Gazetą Pomorską, że są świadkowie potwierdzający, że Lech Wałęsa miał nieślubnego syna. Przywołuje słowa sąsiadki Wandy, ktorą gazeta nazywa „matką dziecka Wałęsy”. Sam Zyzak broni się, sugerując, że o nieślubnych dzieciach Kazimierza Wielkiego też wiemy tylko z relacji. Przypomnijmy, że pisał o tym Długosz. Ale czy był wiarygodny? Rolą historyka jest krytyka źródła, a także ocena wiarygodności autora przekazu. Możliwości w tym względzie są żróżnicowane w zależności od epoki i miejsca. W przypadku współczesnej Polski historyk ma znacznie więcej możliwości niż w odniesieniu do XIV wieku. Co się stało chociażby z rzekomą matką syna Wałęsy – rozmawiał ktoś z nią? Kto widnieje jako ojciec w dokumentach urzędu stanu cywilnego? Widział ktoś akt urodzin? Nie zauważyłem, żeby ktokolwiek to sprawdził – a mogłoby to uwiarygodnić tezę o nieślubnym dziecku. Bo ludzie na wsi tak gadają... na dzielni mówi się.... chodzą słuchy, że… – nowe standardy badań historycznych?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Powiem szczerze, że

wizja nasikania do chrzcielnicy ze święconą wodą napawa mnie dreszczem podniecenia.

Jakby kto taki nocnik w holu Sejmu postawił?
Oh!!!


Zdaje się...

że za “świadka poczęcia” może teraz robić DNA. A może się mylę?

Gdybym była “niepokalana” jak Lech, wezwałabym do pobrania próbki mojego DNA i sprawdzenia jego zgodności z DNA domniemanego potomka. Następnie można już bez problemu zniszczyć magistra, jego promotora, wydawcę książki, wydział historii UJ oraz IPN.

Znowu coś pomyliłam?


Pani Magio

Proszę podać adres, w tym pocztowy, nr telefonu, NIP, Pesel ( może być tu na TXT bez pierwszych 2 cyfr ) to my dzielni chłopcy z CBA, CBŚ i innych partyjnych przybudówek skontaktujemy się z panią , któregoś dnia ok szóstej rano.


Panie Igło

Chce Pan powiedzieć, że eks-prezydent nie jest “niepokalany”?

ROTFL.


Kiedy ja lubię Lecha

Pani Magio.
Najbardziej wtedy, kiedy go ani widzę, ani słyszę.


Kiedy ja lubię Lecha

Pani Magio.
Najbardziej wtedy, kiedy go ani widzę, ani słyszę.

Pozdrawiam warcząco.

W tempie moich programów antywirusowych.


Panie Igło

Ależ ja też lubię Lecha. Najbardziej wtedy, kiedy mówi.

Pozdrawiam antywirusowo. :)


Eche..

To ja widzę, pani Magio, że mnie się Lech z Marylką Rodowicz myli.

Lubię słuchać, ale kiedy widzę, to uciekam z krzykiem.

Zagłuszając śpiew.


Panie Igło

Możliwe, że tak. W sensie, że się Panu myli.

Wie Pan, jako fanka słowa mówionego Lecha, usiłuję zdobyć podcasty przemówień, mów, oraz wystąpień uskutecznianych po różnych miejscach, zagranicznych i efektywnych ekonomicznie.

Niestety, bez skutku.

Pozostaje tylko czekać na Dzieła Zebrane, przez wynajętych skrybów spisane.

Jak pech, to pech. Ech…


A wie pani

Pani Magio, że mnie cebulki narcyzów, krokusów & mieczyków tak we wodzie nabrzmiały że teraz tylko wsadzać i zakwitną?
A niektóre to nawet zaśpiewają.

A Ciapek się dołoży.


A wie Pan

panie Igło, że narcyzy oraz hiacynty kwitły już w mojej chałupie ponad miesiąc temu?
Z jednej strony choinka a z drugiej wiosenne kwiatki.

Zgroza jakaś, mówię Panu.

Wszystko wbrew odgórnym zaleceniom.

Wstyd, jak beret.


DNA

dałby 100% pewność – mnie to “zwisa” czy było nieślubne dziecko czy nie. Śmieszy tylko argument: “bo na wsi mówi się”


Panie Zoon

To, że taki argument Pana śmieszy nie zmienia tego, że może być prawdziwy.
Podkreślam: może.


śmieszy bo nie ma

nic wspólnego z badaniami historycznymi: rolą historyka nie jest powtarzanie plot, wioskowych opowieści, tylko krytyczna analiza.


Subskrybuj zawartość