Dotarłem, dotarłem. Znacznie bardziej trafia do mnie tekst Szczepaniaka.
Jestem naocznym obserwatorem tego typu zjawiska, jako ze czas zawodowy spedzam w pewnej wiodacej krajowej instytucji finansowej.
Zauważyłem pewną prawidłowość, o której KS nie wspomina. Otóż czesto interdyscyplinarność menagerow wynika nie tyle z ich krzyzowego kszatlcenia sie i celowego przygotowywania sie do ewentualnej zmiany zawodu, ale z szeregu cech osobowościowych i wiedzy (a raczej umiejetnosci jej wykorzystywania), ktora pozwala odnależć sie wlasciwie z tym samym garniturem umiejetnosci w diametralnie roznych miejscach.
Nie chodzi mi tu o specjalistow/analityków, bo oni raczej zmieniaja pracodawcow niz zawody, tylko o osoby zajmujace sie zarządzaniem. Zarządzaniem, a nie rzadzeniem – bo to kolosalna roznica. Na zywym przykladzie mojego serdecznego kupla wiem, ze zarzadzanie Bankowym Centrum Kredytowym jest praktycznie tym samym, co zrządzanie Dużą Firmą Budowlaną. Chodzi o to, by zarządzać “dobrze”. I to właśnie robi. Z punktu widzenia obserwatora zewnętrznego, jest wrecz ksiazkowym przykladem szczura ktory wygrywa wyscigi. A to jest po prostu normalny czlowiek, kotry robi korporacyjne kariery zachowujac kregoslup moralny i trzymajac sie zelaznych zasad etycznych.
Takich ludzi jest sporo i czestokroc niesprawiedliwie sa wrzucanie do jednego wora z karierowiczami.
Bowiem jakos sie nie zgadzam z Panią Larisz, ze “byc” i “miec” sa od zarania dziejów W PELNI przeciwstawne.
AK
Dotarłem, dotarłem. Znacznie bardziej trafia do mnie tekst Szczepaniaka.
Griszeq -- 10.01.2008 - 16:50Jestem naocznym obserwatorem tego typu zjawiska, jako ze czas zawodowy spedzam w pewnej wiodacej krajowej instytucji finansowej.
Zauważyłem pewną prawidłowość, o której KS nie wspomina. Otóż czesto interdyscyplinarność menagerow wynika nie tyle z ich krzyzowego kszatlcenia sie i celowego przygotowywania sie do ewentualnej zmiany zawodu, ale z szeregu cech osobowościowych i wiedzy (a raczej umiejetnosci jej wykorzystywania), ktora pozwala odnależć sie wlasciwie z tym samym garniturem umiejetnosci w diametralnie roznych miejscach.
Nie chodzi mi tu o specjalistow/analityków, bo oni raczej zmieniaja pracodawcow niz zawody, tylko o osoby zajmujace sie zarządzaniem. Zarządzaniem, a nie rzadzeniem – bo to kolosalna roznica. Na zywym przykladzie mojego serdecznego kupla wiem, ze zarzadzanie Bankowym Centrum Kredytowym jest praktycznie tym samym, co zrządzanie Dużą Firmą Budowlaną. Chodzi o to, by zarządzać “dobrze”. I to właśnie robi. Z punktu widzenia obserwatora zewnętrznego, jest wrecz ksiazkowym przykladem szczura ktory wygrywa wyscigi. A to jest po prostu normalny czlowiek, kotry robi korporacyjne kariery zachowujac kregoslup moralny i trzymajac sie zelaznych zasad etycznych.
Takich ludzi jest sporo i czestokroc niesprawiedliwie sa wrzucanie do jednego wora z karierowiczami.
Bowiem jakos sie nie zgadzam z Panią Larisz, ze “byc” i “miec” sa od zarania dziejów W PELNI przeciwstawne.