Ayer miał dobre prawo napisać, to co chciał, nawet słowo: anus na płocie, po to, by Zdzichu przechodząc, ją pogłaskał, i załapał wiór w rękę...
Ja też mam to prawo i napiszę. Problem dyskusji przeróżnych, a właściwie osób w nich uczestniczących polega na obnażaniu własnego narcyzmu. Skrótowo, to polega na tym, żeby przekonać interlokutora, a w zasadzie biernych uczestników dyskusji, że ma się większego ptaka, tfuu… co jo godom, co jo godom, i powiada się tak: Polecam do przeczytania X, ale Y jest niegorszy, bo w z tak odpowiedział M, że tenże się skurczył. Maniera ta polega na tym, żeby, świadomie, bez względu na cokolwiek przekonać lud, że się więcej czytało.
Czy Ty aby jesteś pewien, że złapałeś rybkę mojego wpisu? Bo mnie cosik się wydaje, że Ty kalosz złowiłeś. A Bocheńskiego Stachu mi czytał w odcinkach, tego z tym trudnym nazwiskiem na W też.
Czy mam pisać, że Ayer twierdzi (i nie jest to wiedza na chybcika wyczytana w tym nieszczęściu (uwazaj, bo to rybka…) jakim jest net, że nie do pomyślenia jest nawet probalistyczne potwierdzenie czy obalenie tezy o istnieniu Boga. Pogląd ten uzasadnia odwołując się do okoliczności, że pojęcia Boga nie można zdefiniować za pomoca zadnych objawów empirycznych. Ale przecież to samo dotyczy wszelkich pojęć teoretycznych wprowadzanych przez naukę...
Wyrusie!
Ayer miał dobre prawo napisać, to co chciał, nawet słowo: anus na płocie, po to, by Zdzichu przechodząc, ją pogłaskał, i załapał wiór w rękę...
Ja też mam to prawo i napiszę. Problem dyskusji przeróżnych, a właściwie osób w nich uczestniczących polega na obnażaniu własnego narcyzmu. Skrótowo, to polega na tym, żeby przekonać interlokutora, a w zasadzie biernych uczestników dyskusji, że ma się większego ptaka, tfuu… co jo godom, co jo godom, i powiada się tak: Polecam do przeczytania X, ale Y jest niegorszy, bo w z tak odpowiedział M, że tenże się skurczył. Maniera ta polega na tym, żeby, świadomie, bez względu na cokolwiek przekonać lud, że się więcej czytało.
Czy Ty aby jesteś pewien, że złapałeś rybkę mojego wpisu? Bo mnie cosik się wydaje, że Ty kalosz złowiłeś. A Bocheńskiego Stachu mi czytał w odcinkach, tego z tym trudnym nazwiskiem na W też.
Czy mam pisać, że Ayer twierdzi (i nie jest to wiedza na chybcika wyczytana w tym nieszczęściu (uwazaj, bo to rybka…) jakim jest net, że nie do pomyślenia jest nawet probalistyczne potwierdzenie czy obalenie tezy o istnieniu Boga. Pogląd ten uzasadnia odwołując się do okoliczności, że pojęcia Boga nie można zdefiniować za pomoca zadnych objawów empirycznych. Ale przecież to samo dotyczy wszelkich pojęć teoretycznych wprowadzanych przez naukę...
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 23.01.2008 - 07:35