Oczywiście, że czytam Pańskie teksty, szczególnie, że dotyczą mojego regionu i (często) mojej branży.
Tak, węgiel brunatny jest dość tani w eksploatacji.
Tak, mamy jeszcze nieeksploatowane pokłady na Dolnym Śląsku.
Tak, znamy technologię (Turów, Bełchatów) i mamy specjalistów.
Tak, wydaje się, że czas do zrealizowania takiej inwestycji byłby krótszy, niż w wypadku elektrowni jądrowej.
Tak, ekolodzy mniej by protestowali, niż w wypadku elektrowni jądrowej.
Ale…
Eksploatacja węgla brunatnego wiąże się z nieodwracalną dewastacją środowiska. Cudów nie ma – tej dziury w ziemi nie da się już do niczego wykorzystać. Zostawiamy kupę na dywanie przyszłym pokoleniom.
Elektrownie na węgiel brunatny trują bardziej od innych. Niestety, węgiel brunatny nie spala się na CO2 i H2O, powstaje jeszcze mnóstwo odpadów, które trzeba odfiltrować, zutylizować, sprzedać albo gdzieś zakopać (?).
Są jeszcze limity na emisję CO2, które z nieba nam nie spadną – w ostateczności trzeba będzie prawa do emisji kupować na wolnym rynku, co uczyni całą sprawę problematyczną. Albo wybierać – zamykamy blok elektrowni węglowej, czy fabrykę nawozów?
W tej chwili padają pomysły eksploatacji złóż między Legnicą a Lubinem, co pociągnie za sobą wysiedlenia i miliardowe odszkodowania, bo akurat niektóre okolice są obecnie zabudowywane.
Lokalizacja złóż determinuje też lokalizację elektrowni – węgla brunatnego nie opłaca się transportować na setki kilometrów. Czy aby nie pociągnie to za sobą konieczności przebudowy magistral energetycznych na Dolnym Śląsku, bo te, które są już ledwo zipią? Tu nie wiem, bo się nie znam i tylko spekuluję, ale wydaje mi się, że duża elektrownia powinna być zlokalizowana w północnej lub północno-wschodniej Polsce (?).
Mógłbym wiele pisać na temat zalet energetyki jądrowej, problem w tym, że tysiące polskich energetyków kształconych od dziesięcioleci według schematu “tylko węgiel i węgiel” nie przekwalifikuje się nagle i nie zmieni swoich poglądów. To wymaga nadejścia nowego pokolenia i zmiany sposobu myślenia. Inaczej nigdy nie wyjdziemy z tego błędnego koła.
Prawdopodobnie w Polsce i tak zwycięży lobby górnicze i cały wątek dyskusji będzie po kilku latach jedynie ciekawostką, a Polska pozostanie bezatomowym skansenem w Europie…
Podróżny
Oczywiście, że czytam Pańskie teksty, szczególnie, że dotyczą mojego regionu i (często) mojej branży.
Tak, węgiel brunatny jest dość tani w eksploatacji.
Tak, mamy jeszcze nieeksploatowane pokłady na Dolnym Śląsku.
Tak, znamy technologię (Turów, Bełchatów) i mamy specjalistów.
Tak, wydaje się, że czas do zrealizowania takiej inwestycji byłby krótszy, niż w wypadku elektrowni jądrowej.
Tak, ekolodzy mniej by protestowali, niż w wypadku elektrowni jądrowej.
Ale…
Eksploatacja węgla brunatnego wiąże się z nieodwracalną dewastacją środowiska. Cudów nie ma – tej dziury w ziemi nie da się już do niczego wykorzystać. Zostawiamy kupę na dywanie przyszłym pokoleniom.
Elektrownie na węgiel brunatny trują bardziej od innych. Niestety, węgiel brunatny nie spala się na CO2 i H2O, powstaje jeszcze mnóstwo odpadów, które trzeba odfiltrować, zutylizować, sprzedać albo gdzieś zakopać (?).
Są jeszcze limity na emisję CO2, które z nieba nam nie spadną – w ostateczności trzeba będzie prawa do emisji kupować na wolnym rynku, co uczyni całą sprawę problematyczną. Albo wybierać – zamykamy blok elektrowni węglowej, czy fabrykę nawozów?
W tej chwili padają pomysły eksploatacji złóż między Legnicą a Lubinem, co pociągnie za sobą wysiedlenia i miliardowe odszkodowania, bo akurat niektóre okolice są obecnie zabudowywane.
Lokalizacja złóż determinuje też lokalizację elektrowni – węgla brunatnego nie opłaca się transportować na setki kilometrów. Czy aby nie pociągnie to za sobą konieczności przebudowy magistral energetycznych na Dolnym Śląsku, bo te, które są już ledwo zipią? Tu nie wiem, bo się nie znam i tylko spekuluję, ale wydaje mi się, że duża elektrownia powinna być zlokalizowana w północnej lub północno-wschodniej Polsce (?).
Mógłbym wiele pisać na temat zalet energetyki jądrowej, problem w tym, że tysiące polskich energetyków kształconych od dziesięcioleci według schematu “tylko węgiel i węgiel” nie przekwalifikuje się nagle i nie zmieni swoich poglądów. To wymaga nadejścia nowego pokolenia i zmiany sposobu myślenia. Inaczej nigdy nie wyjdziemy z tego błędnego koła.
Prawdopodobnie w Polsce i tak zwycięży lobby górnicze i cały wątek dyskusji będzie po kilku latach jedynie ciekawostką, a Polska pozostanie bezatomowym skansenem w Europie…
oszust1 -- 02.09.2008 - 10:54