Na poczatku lat 90-tych zdarzylo mi sie pracowac w firmie zajmujacej sie produkcja roznych rzeczy z wlokna szklanego. Wlascicielem byl bardzo sympatyczny facet, oprocz tego ze przedsiebiorca to i zeglarz. Oprocz niego i kilkunastu pracownikow pojawial sie ta tez jego ojciec. Codziennie, poniewaz pilnowal interesu po naszy wyjsciu z pracy. No i ktoregos dnia pojawil sie niezle napity. Okazalo sie wtedy, ze on i cala jego rodzina to Ukraincy (co przeciez niczym tak dziwnym nie jest), ale…Gdybys posluchal co ten osobnik mowil (wykrzykiwal), wlasnie na temat Lachow i.t.d.No brak slow po prostu.
Po co o tym pisze? Bo mowimy o kims ziejacym nienawiscia (nie przesadzam, widzialem i slyszalem), w 40 lat po wydarzeniach, o ktorych piszesz Ty.
No to jak my z nimi mozemy rozmawiac? Na jakim poziomie?
Dymitrze
Na poczatku lat 90-tych zdarzylo mi sie pracowac w firmie zajmujacej sie produkcja roznych rzeczy z wlokna szklanego. Wlascicielem byl bardzo sympatyczny facet, oprocz tego ze przedsiebiorca to i zeglarz. Oprocz niego i kilkunastu pracownikow pojawial sie ta tez jego ojciec. Codziennie, poniewaz pilnowal interesu po naszy wyjsciu z pracy. No i ktoregos dnia pojawil sie niezle napity. Okazalo sie wtedy, ze on i cala jego rodzina to Ukraincy (co przeciez niczym tak dziwnym nie jest), ale…Gdybys posluchal co ten osobnik mowil (wykrzykiwal), wlasnie na temat Lachow i.t.d.No brak slow po prostu.
Po co o tym pisze? Bo mowimy o kims ziejacym nienawiscia (nie przesadzam, widzialem i slyszalem), w 40 lat po wydarzeniach, o ktorych piszesz Ty.
No to jak my z nimi mozemy rozmawiac? Na jakim poziomie?
Pozdrawiam.
rollingpol -- 17.09.2008 - 00:09