ludzie na Kresach nie zginęli za wiarę tylko za polskość (...) Oczywiście ludzie ginęli, kiedy nie umieli się przeżegnać po rusku ale przecież ta sama wiara.
Prawda. Ale nie pełna.
Z rąk hitlerowców też przecież ginęli za polskość, zresztą zabici przez wyznawców tej samej wiary często. Toż nikt nie dochodzi, czy Kolbego na śmierć nie wysłał “katolik” z Bawarii.
Zupełnie się na tym nie znam, ale wyobrażam sobie, że w procesie kanonizacyjnym istotniejsza jest postawa (zwłaszcza w obliczu śmierci) kandydata na ołtarze, niż intencje jego zabójców.
Świętym męczennikiem jest w chrześcijaństwie ten, kto składa ofiarę ze swego życia, trwając w wierze, która poleca miłować nieprzyjaciół. To nas różni od islamu, nie?
Toteż wyobrażam sobie, że zbadawszy świadectwa, Kościół może orzec o czyjejś heroicznej postawie godnej Chrystusa, w obliczu okrutnej śmierci z ręki opętanego zbrodniczą ideą sąsiada.
Rzeczywiście dziwne, że tylu zbrodniom dokonanych na niewinnych i często bezbronnych chrześcijanach nie przyjrzano się dotąd pod tym kątem. Doprawdy, wśród tych tysięcy nie było nikogo, kto w ostatniej godzinie dał godne świadectwo?
Na Polesiu była taka sytuacja, że UPA spaliła całą stodołę ludzi, co nie chcieli przejść na prawosławie. Ale czy to byli męczennicy chrześcijaństwa? Męczennicy KK na pewno… Pogmatwane to wszystko.
Gdy jeden wyznawca Chrystusa morduje drugiego tylko dlatego, że tamten nie che wyrzec się swego obrządku — to ofiara ma dobrą szansę zasłużyć na miano świętego męczennika, a morderca nie zasługuje na miano chrześcijanina. Tak mi się zdaje.
To oczywiście w nieciekawym świetle stawia inkwizytorów i różnych tępicieli herezji… Ale to chyba nie czas i miejsce na zgłębianie tego wątku.
Dymitrze
ludzie na Kresach nie zginęli za wiarę tylko za polskość (...) Oczywiście ludzie ginęli, kiedy nie umieli się przeżegnać po rusku ale przecież ta sama wiara.
Prawda. Ale nie pełna.
Z rąk hitlerowców też przecież ginęli za polskość, zresztą zabici przez wyznawców tej samej wiary często. Toż nikt nie dochodzi, czy Kolbego na śmierć nie wysłał “katolik” z Bawarii.
Zupełnie się na tym nie znam, ale wyobrażam sobie, że w procesie kanonizacyjnym istotniejsza jest postawa (zwłaszcza w obliczu śmierci) kandydata na ołtarze, niż intencje jego zabójców.
Świętym męczennikiem jest w chrześcijaństwie ten, kto składa ofiarę ze swego życia, trwając w wierze, która poleca miłować nieprzyjaciół. To nas różni od islamu, nie?
Toteż wyobrażam sobie, że zbadawszy świadectwa, Kościół może orzec o czyjejś heroicznej postawie godnej Chrystusa, w obliczu okrutnej śmierci z ręki opętanego zbrodniczą ideą sąsiada.
Rzeczywiście dziwne, że tylu zbrodniom dokonanych na niewinnych i często bezbronnych chrześcijanach nie przyjrzano się dotąd pod tym kątem. Doprawdy, wśród tych tysięcy nie było nikogo, kto w ostatniej godzinie dał godne świadectwo?
Na Polesiu była taka sytuacja, że UPA spaliła całą stodołę ludzi, co nie chcieli przejść na prawosławie. Ale czy to byli męczennicy chrześcijaństwa? Męczennicy KK na pewno… Pogmatwane to wszystko.
Gdy jeden wyznawca Chrystusa morduje drugiego tylko dlatego, że tamten nie che wyrzec się swego obrządku — to ofiara ma dobrą szansę zasłużyć na miano świętego męczennika, a morderca nie zasługuje na miano chrześcijanina. Tak mi się zdaje.
To oczywiście w nieciekawym świetle stawia inkwizytorów i różnych tępicieli herezji… Ale to chyba nie czas i miejsce na zgłębianie tego wątku.
odys -- 17.09.2008 - 22:02