Jedyny pożytek z meldunku jaki znam, zawiera się w poniższej anegdocie.
Jeden znajomy mojego ojca, w czasach wiadomych, starannie wypełniał zapisy ustawy, meldując się tymczasowo w każdym miejscu w którym przebywał dłużej niż trzy dni. Urząd, jak wiadomo, nierychliwy, ale sprawiedliwy. Skutkiem przemeldowania cała wojskowa korespondencja wzywająca do WKU trafiała pod nowy adres. Tyle, że delikwent, zawodowo jeżdżący po Polsce, już tam nie mieszkał. Co oczywiście zgłaszał natychmiast, meldując się tymczasowo w nowej lokalizacji. Zanim do wojska stosowne informacje dotarły, gość znów się przenosił. Z powodów zawodowych. W końcu pewnie oficer, zasypany papierami naszego Latającego Holendra, postanowił je dla świętego spokoju zgubić.
I człowiek z ewidencji Wojska Polskiego zniknął.
Ale to dawno było.
No i obowiązek obronny jest tematem na zuepłnie inną historię.
PS. Poprawiłem, dzięki. Jak widać, mimo wysiłków mego germanisty, język ten pozostał mi obcy.
Grzesiu
Jedyny pożytek z meldunku jaki znam, zawiera się w poniższej anegdocie.
Jeden znajomy mojego ojca, w czasach wiadomych, starannie wypełniał zapisy ustawy, meldując się tymczasowo w każdym miejscu w którym przebywał dłużej niż trzy dni. Urząd, jak wiadomo, nierychliwy, ale sprawiedliwy. Skutkiem przemeldowania cała wojskowa korespondencja wzywająca do WKU trafiała pod nowy adres. Tyle, że delikwent, zawodowo jeżdżący po Polsce, już tam nie mieszkał. Co oczywiście zgłaszał natychmiast, meldując się tymczasowo w nowej lokalizacji. Zanim do wojska stosowne informacje dotarły, gość znów się przenosił. Z powodów zawodowych. W końcu pewnie oficer, zasypany papierami naszego Latającego Holendra, postanowił je dla świętego spokoju zgubić.
I człowiek z ewidencji Wojska Polskiego zniknął.
Ale to dawno było.
No i obowiązek obronny jest tematem na zuepłnie inną historię.
PS. Poprawiłem, dzięki. Jak widać, mimo wysiłków mego germanisty, język ten pozostał mi obcy.
odys -- 04.10.2008 - 18:42