I warto też dodać, że Jezus i Maryja to symbole, wzorce, boskość. Człowieczeństwo, to dążenie do boskości. Gdyby wszyscy naśladowali toćka w toćkę Jezusa i Maryję, ludzki gatunek by wyginął, przynajmniej ta człowiecza część.
żartobliwie kończąc :)
A bo ja wiem… ?
MI się wydaje, że życie Jezusa i Maryi – specyfika ich zycia mówi tylko i aż o tym, jak w tych konkretnych sytuacjach zachpowałby się 100% ludzki człowiek w postępowaniu w tych przypadkach Jezusa I Maryi.
Tak naprawdę – o dziwo – moje, Twoje zycie składa się w pewnym sensie z zupełnie innych wyborów: innych sytuacji zyciowych wobec których stajemy z racji zawodu, wychowania, uwarunkowań społecznych, itd. a w nich – ja osobiscie – odnajduję to, że warto brać na serio Boga o którym zaswiadcza Biblia, warto na serio go traktować gdyż ONi go tak właśnie traktowali. Nwet Jezus był ograniczony Biblią -> pismami prorockimi ze Strego Testamentu…... .
I w tym sensie nasladuję/my ich, o ile szukamy tego co Boskie a nie tego co ludzkie(zdala od Niego) w sobie samym, podejmowaniu decyzji i codziennym życiu.
Dla mnie nasladowanie nie oznacza, przywdziania śleego szablonu, ale bardziej na to, aby zachowując swoją odrębność i inność( jako poldek) żyć w taki sposób by poszerzać zarówno przestrzeń do mojego współżycia z Bogiem w moim zyciu ale też by urealniać też horyzont w ktorym możemy się wspólnie spotkać.
Ale nie spotkać się w tym sensie abym ja stawał się jak On na “zasadzie małpowania” ale spotkania partnerskiego dwóch istot w relacji “JA” i “TY Boże”.
I to wg mnie jest najpięknięsze, najbardziej pociągające w szukaniu Boga. Że nie ma mowy o tym, abym ja rezygnował ze swojej tożsamości ale ją tak szlifował, by dać tym samym przestrzeń do spotkania z Nim. Nie za cenę utraty tożsamości ale za cenę odkrycia w pełni własnej tożsamości jaką odkrywam w spotkaniu i dązeniu do Niego.
Może to paradoksalnie brzmi, ale pytając siebie “Kim jestem”, odpowiedź na to pytanie – pełną – otrzymuję w NIM, spotykając i poznając Jego.
A wtedy praca nad sobą nie staje się celem samym w sobie ale efektem uboczny-koniecznym w konsekwentnym zbliżaniem, poszerzerzaniem horyzontów spotkania z Bogiem.
A gdyby wszyscy “po sznurku” nasladowali Jezusa i Maryję w dziedzinie prokreacji – no to byśmy rzeczywiście nie rozmawiali ze sobą, :-)))
Stąd wniosek, że nie każde naśladowanie jest mądrym nasladowaniem. :-)))
Pozdrawiam.
************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”
Anno
I warto też dodać, że Jezus i Maryja to symbole, wzorce, boskość. Człowieczeństwo, to dążenie do boskości. Gdyby wszyscy naśladowali toćka w toćkę Jezusa i Maryję, ludzki gatunek by wyginął, przynajmniej ta człowiecza część.
żartobliwie kończąc :)
A bo ja wiem… ?
MI się wydaje, że życie Jezusa i Maryi – specyfika ich zycia mówi tylko i aż o tym, jak w tych konkretnych sytuacjach zachpowałby się 100% ludzki człowiek w postępowaniu w tych przypadkach Jezusa I Maryi.
Tak naprawdę – o dziwo – moje, Twoje zycie składa się w pewnym sensie z zupełnie innych wyborów: innych sytuacji zyciowych wobec których stajemy z racji zawodu, wychowania, uwarunkowań społecznych, itd. a w nich – ja osobiscie – odnajduję to, że warto brać na serio Boga o którym zaswiadcza Biblia, warto na serio go traktować gdyż ONi go tak właśnie traktowali. Nwet Jezus był ograniczony Biblią -> pismami prorockimi ze Strego Testamentu…... .
I w tym sensie nasladuję/my ich, o ile szukamy tego co Boskie a nie tego co ludzkie(zdala od Niego) w sobie samym, podejmowaniu decyzji i codziennym życiu.
Dla mnie nasladowanie nie oznacza, przywdziania śleego szablonu, ale bardziej na to, aby zachowując swoją odrębność i inność( jako poldek) żyć w taki sposób by poszerzać zarówno przestrzeń do mojego współżycia z Bogiem w moim zyciu ale też by urealniać też horyzont w ktorym możemy się wspólnie spotkać.
Ale nie spotkać się w tym sensie abym ja stawał się jak On na “zasadzie małpowania” ale spotkania partnerskiego dwóch istot w relacji “JA” i “TY Boże”.
I to wg mnie jest najpięknięsze, najbardziej pociągające w szukaniu Boga. Że nie ma mowy o tym, abym ja rezygnował ze swojej tożsamości ale ją tak szlifował, by dać tym samym przestrzeń do spotkania z Nim. Nie za cenę utraty tożsamości ale za cenę odkrycia w pełni własnej tożsamości jaką odkrywam w spotkaniu i dązeniu do Niego.
Może to paradoksalnie brzmi, ale pytając siebie “Kim jestem”, odpowiedź na to pytanie – pełną – otrzymuję w NIM, spotykając i poznając Jego.
A wtedy praca nad sobą nie staje się celem samym w sobie ale efektem uboczny-koniecznym w konsekwentnym zbliżaniem, poszerzerzaniem horyzontów spotkania z Bogiem.
A gdyby wszyscy “po sznurku” nasladowali Jezusa i Maryję w dziedzinie prokreacji – no to byśmy rzeczywiście nie rozmawiali ze sobą, :-)))
Stąd wniosek, że nie każde naśladowanie jest mądrym nasladowaniem. :-)))
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 23.01.2009 - 16:06“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”