Tryton był zakazany w średniowieczu jako dysonans mający przywoływać diabła, stąd nazwa diabolus in musica.
Wiesz, na Twoim miejscu nie kpiłabym aż tak bardzo z ludzi średniowiecza.
Pomijam też kontekst religijny Twojego komentarza. Bo…
Coś pałęta mi się po głowie (w szkole średniej, na lekcjach chemii – kwantowej zresztą – to miałam; dawno), że ciało ludzkie zbudowane jest z atomów, jak cała reszta materii.
I one, te atomy, mają jakiś tam poziom energetyczny, jakieś spiny i orbity. Takie tam, wiesz, duperele bez znaczenia.
Ich połączenia, w jakieś pokopane związki, są możliwe jeśli te tam poziomy energetyczne będą w sobie i ze sobą zgodne. Znaczy się będą wibrować na odpowiedniej częstotliwości. Bzdety, nie?
I teraz weźmy sobie muzykę... Muzyka, to (kiepska byłam z fizyki) to fale. Fale o określonej częstotliwości, określonym zakresie. Znowu – bzdety.
Tylko, że te fale akustyczne, jakoś tam wpływają na te atomy, z których zbudowane jest nasze ciało. (To znowu fizyka, podobno.) Wiesz, te spiny, orbity i takie tam, głupoty.
Zdaje się, że nie wszystkie częstotliwości i zakresy dobrze nam robią na głowę. Na przykład. To chyba ma coś wspólnego z rezonansem (a może dysonansem?) ale mogę nie pamiętać.
Ale nie przejmuj się. Najważniejsza jest ideologia, prawda? Ludzie średniowieczni byli durni. Nie to co teraz, prawda…
@Ktoś
Tryton był zakazany w średniowieczu jako dysonans mający przywoływać diabła, stąd nazwa diabolus in musica.
Wiesz, na Twoim miejscu nie kpiłabym aż tak bardzo z ludzi średniowiecza.
Pomijam też kontekst religijny Twojego komentarza. Bo…
Coś pałęta mi się po głowie (w szkole średniej, na lekcjach chemii – kwantowej zresztą – to miałam; dawno), że ciało ludzkie zbudowane jest z atomów, jak cała reszta materii.
I one, te atomy, mają jakiś tam poziom energetyczny, jakieś spiny i orbity. Takie tam, wiesz, duperele bez znaczenia.
Ich połączenia, w jakieś pokopane związki, są możliwe jeśli te tam poziomy energetyczne będą w sobie i ze sobą zgodne. Znaczy się będą wibrować na odpowiedniej częstotliwości. Bzdety, nie?
I teraz weźmy sobie muzykę... Muzyka, to (kiepska byłam z fizyki) to fale. Fale o określonej częstotliwości, określonym zakresie. Znowu – bzdety.
Tylko, że te fale akustyczne, jakoś tam wpływają na te atomy, z których zbudowane jest nasze ciało. (To znowu fizyka, podobno.) Wiesz, te spiny, orbity i takie tam, głupoty.
Zdaje się, że nie wszystkie częstotliwości i zakresy dobrze nam robią na głowę. Na przykład. To chyba ma coś wspólnego z rezonansem (a może dysonansem?) ale mogę nie pamiętać.
Ale nie przejmuj się. Najważniejsza jest ideologia, prawda?
Magia -- 08.04.2009 - 22:08Ludzie średniowieczni byli durni. Nie to co teraz, prawda…