Bardzo, że tak powiem ładny tekst, otwierający i zachęcający, poniekąd prawda, nie rozpędzajmy się zanadto.
Jedno mnie wszakże trapi, jakim sposobem dajmy na to czytelnik, może się dowiedzieć czy (i jak!) z potencjalnego komentatora, stać się komentatorem po prostu (nie powiem, że rozmówcą, bo jak już nadmieniałam: nie rozpędzajmy się).
Czy należy złożyć podanie?
Czy ze zdjęciem, czy na wszelki wypadek bez?
Czy istotne jest dołączenie stosownych dokumentów?
A jeśli tak, to jakich?
W jakim terminie podanie (o ile) będzie rozpatrzone?
Ile trwa nierozpatrywanie?
Oczywiście nie mam tu na myśli siebie, nie. Powoduje mną troska o rzesze czytelników, którzy wciśnięci w kątek myślą, co też nastąpi, co takiego może się zdarzyć, gdybym się odważył(A) odezwać?
Łącząc się zgodnie w refleksji, że nic tak nie irytuje w wytrawnym winie, jak niepotrzebna słodycz, pozdrawiam Pana.
Referencie
Bardzo, że tak powiem ładny tekst, otwierający i zachęcający, poniekąd prawda, nie rozpędzajmy się zanadto.
Jedno mnie wszakże trapi, jakim sposobem dajmy na to czytelnik, może się dowiedzieć czy (i jak!) z potencjalnego komentatora, stać się komentatorem po prostu (nie powiem, że rozmówcą, bo jak już nadmieniałam: nie rozpędzajmy się).
Czy należy złożyć podanie?
Czy ze zdjęciem, czy na wszelki wypadek bez?
Czy istotne jest dołączenie stosownych dokumentów?
A jeśli tak, to jakich?
W jakim terminie podanie (o ile) będzie rozpatrzone?
Ile trwa nierozpatrywanie?
Oczywiście nie mam tu na myśli siebie, nie. Powoduje mną troska o rzesze czytelników, którzy wciśnięci w kątek myślą, co też nastąpi, co takiego może się zdarzyć, gdybym się odważył(A) odezwać?
Łącząc się zgodnie w refleksji, że nic tak nie irytuje w wytrawnym winie, jak niepotrzebna słodycz, pozdrawiam Pana.
Gretchen -- 07.07.2009 - 21:43