Pani Krystyno, ciekawe.

Pani Krystyno, ciekawe.

Moje pierwsze refleksje stano-wojenne, podobnie jak Pani, miały miejsce 13 grudnia, w tramwaju linii 15.
Tyle, że zmierzającym z Bielan na Mokotów.

W którym, po podłodze pustego, wymrożonego wagonu, poniewierały się znaczki NSZZ Solidarność.
W ten właśnie sposób wielkoprzemysłowa klasa robotnicza Huty Warszawa, wracając po zmianie do domu, dyskretnie wyzbywała się dowodów swej nieprawomyślności.

Tego samego dnia byłem również pod Regionem Mazowsze.
Tam z kolei, garstka przemarzniętych inteligentów, w różnym wieku, dodawała sobie otuchy skandują nieco rachitycznie i bez większego przekonania; Solidarność! Solidarność!
Zważywszy na to, że około połowa z nich, to czujni SBcy w cywilu, szopka najprawdziwsza, choć nieco przedwczesna.

A wokół tej szopki szpalery ZOMOwców, suki, wozy pancerne, a w odwodzie ciężarówki z ludowym wojskiem na pokładzie.
Niewspółmierność sił fantastyczna.

Całość sprawiało wrażenie jakieś tragifarsy.

Jedni i drudzy wystraszeni równo.
Ci pierwsi skojarzeniami podobnymi do Pani, a drudzy zastrachani wielomiesięcznym sprytnym strojeniem przez politruków.
Krwawą kiszką (hi,hi, hi); tajnymi składami amunicji, listami proskrypcyjnymi, siekierami, łańcuchami i dzidami przygotowanymi rzekomo przez mityczną “ekstremę”.
Na której ślad, jak wiadomo, nigdy nie natrafiono.

Wcześniej, jeszcze przed 13, zdążyłem ponabijać się z kolegi, który całkiem poważnie opowiadał o księdzu Janie Zieji i prof. Edwardzie Lipińskim składających filipinki w zaciszu swych zakrystii i gabinetów.
Wiedział o tym wszystkim doskonale, bo jego tata był wysokim funkcjonariuszem PZPRu.
No może niezupełnie doskonale, bo najwidoczniej tacie umknęło, że ci dwaj niebezpieczni terroryści liczyli sobie wówczas po ok. 90 lat.

Tak to władza, dla zwarcia szeregów, wykreowała sobie śmiertelne zagrożenie.

A 10 milionowe, śmiertelne zagrożenie, gdy tylko nadeszła pora egzaminu, nieszczęśliwie pogubiło karty swe egzaminacyjne w zatłoczonym tramwaju linii 15.

Niestety tak to widziałem, a szkoda, bo mity i legendy uwielbiam.

Pozdrawiam Panią serdecznie

PS.
Jeszcze jedno, najważniejsze; Pino mówi do mnie ciołku, a Pan Czajnik wcale za mną nie przepada.:)


Obserwacje By: baK (32 komentarzy) 16 grudzień, 2009 - 00:31