i kompletnie, ale to kompletnie nie rozumiem sensu jego fabuł. Marlowe pije whisky, dostaje jakąś sprawę, idzie gdzieś, o coś pyta, dostaje w łeb, trują go narkotykami, ktoś chce go zastrzelić, on znowu pije whisky, idzie do baru z kimś porozmawiać, a na końcu okazuje się, że cała zagadka jest zupełnie jasna. Dla niego, bo nie dla mnie.
Słabo znam Chandlera
i kompletnie, ale to kompletnie nie rozumiem sensu jego fabuł. Marlowe pije whisky, dostaje jakąś sprawę, idzie gdzieś, o coś pyta, dostaje w łeb, trują go narkotykami, ktoś chce go zastrzelić, on znowu pije whisky, idzie do baru z kimś porozmawiać, a na końcu okazuje się, że cała zagadka jest zupełnie jasna. Dla niego, bo nie dla mnie.
Ale różne stwierdzenia i metafory są tam piękne.
:)