Przejrzałem to opracowanie. Na kilku tematach – tak mi się wydaje – jakoś się znam. Ale nie dogadamy się, co już widzę, i w sumie nie wiem czyja to wina ;-] Może być, że moja. W każdym razie imponująco, choć z małą znajomością przyrody, proszę wybaczyć szczerość. Znowu, prawie wszystko powiedział Pan na przykład w takim zdaniu: “To jest elementarz trójpodziału władzy, której nie zna żadna partia rządząca ani opozycyjna”! Moja Referentowa, jak nie chce mnie już słuchać, zwykle mówi: “No tak, wszyscy głupi, tylko ty jeden mądry”. To jest taki kod, po którym się resetuję, bo ona nawet jak nie ma racji, to sytuacyjnie prawie zawsze trafia w takich sytuacjach w punkt. Niestety. Pozdrowienia!
referent
PS. Przy okazji, zasada trójpodziału władzy nie polega na tym, że sąd jest od rozsądzania sporów legislatywy i egzekutywy. Jak istnieje taki spór (co w ogóle jest abstrakcją), to w demokracjach parlamentarnych rząd podaje się do dymisji albo jest odwoływany. Ewentualnie egzekutywa wysyła wojsko, żeby aresztowało parlament i mamy rewolucję albo tzw. przewrót majowy. Sądy wymyślono po to, żeby rozsądzać spory i gwarantować wykonywanie prawa (w tym prawa człowieka) w relacjach organy państwa (egzekutywy, legislatywy łotewer) – obywatel. No niech Pan pomyśli, czy to Pana twierdzenie ma jakikolwiek sens. Z kolei argument, że projekty ustaw nie mają pochodzić od egzekutywy jest i kontrfaktyczny i niepragmatyczny. Parlament uchwala ustawy, prowadzi politykę państwa przez stanowienie prawa, ale projekty ustaw są zwykle zgłaszane przez rząd, który ma wszystkie dane o procesach społeczno-gospodarczych i zajmuje się bieżącym rządzeniem. W Niemczech zmiany prawa inicjuje praktycznie tylko rząd. To co Pan opisuje nie występuje ani w życiu, ani w tej bardziej klasycznej literaturze przedmiotu. Ale to oczywiście niczego nie przesądza. Ważniejsze jest to, że nie za bardzo to się trzyma logiki.
No tak.
Przejrzałem to opracowanie. Na kilku tematach – tak mi się wydaje – jakoś się znam. Ale nie dogadamy się, co już widzę, i w sumie nie wiem czyja to wina ;-] Może być, że moja. W każdym razie imponująco, choć z małą znajomością przyrody, proszę wybaczyć szczerość. Znowu, prawie wszystko powiedział Pan na przykład w takim zdaniu: “To jest elementarz trójpodziału władzy, której nie zna żadna partia rządząca ani opozycyjna”! Moja Referentowa, jak nie chce mnie już słuchać, zwykle mówi: “No tak, wszyscy głupi, tylko ty jeden mądry”. To jest taki kod, po którym się resetuję, bo ona nawet jak nie ma racji, to sytuacyjnie prawie zawsze trafia w takich sytuacjach w punkt. Niestety. Pozdrowienia!
referent
PS. Przy okazji, zasada trójpodziału władzy nie polega na tym, że sąd jest od rozsądzania sporów legislatywy i egzekutywy. Jak istnieje taki spór (co w ogóle jest abstrakcją), to w demokracjach parlamentarnych rząd podaje się do dymisji albo jest odwoływany. Ewentualnie egzekutywa wysyła wojsko, żeby aresztowało parlament i mamy rewolucję albo tzw. przewrót majowy. Sądy wymyślono po to, żeby rozsądzać spory i gwarantować wykonywanie prawa (w tym prawa człowieka) w relacjach organy państwa (egzekutywy, legislatywy łotewer) – obywatel. No niech Pan pomyśli, czy to Pana twierdzenie ma jakikolwiek sens. Z kolei argument, że projekty ustaw nie mają pochodzić od egzekutywy jest i kontrfaktyczny i niepragmatyczny. Parlament uchwala ustawy, prowadzi politykę państwa przez stanowienie prawa, ale projekty ustaw są zwykle zgłaszane przez rząd, który ma wszystkie dane o procesach społeczno-gospodarczych i zajmuje się bieżącym rządzeniem. W Niemczech zmiany prawa inicjuje praktycznie tylko rząd. To co Pan opisuje nie występuje ani w życiu, ani w tej bardziej klasycznej literaturze przedmiotu. Ale to oczywiście niczego nie przesądza. Ważniejsze jest to, że nie za bardzo to się trzyma logiki.
referent -- 05.04.2012 - 19:54