Ten fascynujący wątek na Quora.com to mój czytelniczy faworyt mijającego roku. No dobrze, ale grudnia to na pewno. Polecam zamiast (albo obok) najlepszych książek, jakie udało Wam się ostatnio przeczytać. Polecam każdemu wierzącemu i każdemu niewierzącemu. Oraz wszystkim, którzy traktują sprawę na tyle serio, że taki podział uważają za dowodzący po prostu lenistwa umysłowego oraz lenistwa duchowego – w duchu dewizy, że wniosek to tylko punkt, w którym odechciewa nam się drążyć dalej, i nic merytorycznie ponad to.
Wśród wielu innych zdziwień po tej lekturze (118 wypowiedzi, jak dotąd), dwie sprawy zastanawiają mnie w sposób szczególny:
Zawsze myślałem, że można stać się wierzącym albo niewierzącym na skutek osobistych, lub choć znanych z bardzo bliska, doświadczeń świata i ludzi. A i to jeszcze zależy na czym się skoncentrować w tym doświadczaniu, więc i to nie takie proste i oczywiste, jak by się zdawało.
Ale żeby od samego czytania świętych ksiąg (jakichkolwiek) doznać daru wiary lub niewiary (albo się umocnić w jednym lub drugim), to, prawdę mówiąc, bardzo, ale to bardzo dziwne! Osobiście po takiej lekturze ograniczyłbym się do wyrobienia sobie zdania o ludziach (i ich czasach), którzy owe księgi pisali, przepisywali i kompilowali przez tysiąclecia.
Ale i tak lekturę całego wątku bardzo polecam, jako swoiste, bo nieco przekorne, a przez to inspirujące do poszukiwań, duchowe wprowadzenie w nowy rok 2014, który oby był lepszy niż 2013, czego Państwu serdecznie życzę.
Szczęśliwego całego nowego roku!
komentarze
...
90 procent moim zdaniem zalezy od tego gdzie (w jakiej czesci swiata) i w jakiej rodzinie przyszedles na swiat. Pozostale 10 zostawiam na ksztalcenie wlasnej swiadomosci i poszukiwanie prawdy (czytanie ksiag).
Szczesliwego 2014 Sergiuszu!!!!
Borsuk -- 30.12.2013 - 12:08Panie Sergiuszu!
Kiedyś zapragnąłem poczytać jakąś buddyjską czy też hinduistyczną księgę. Zakupiłem ją i przeczytałem tekst z okładki, że księgę należy czytać pod kierunkiem mistrza. Do dziś nie przeczytałem jej…
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 30.12.2013 - 17:30Hm,
1. Nie przeczytałem ani raz ani wielokrotnie żadnej “Świętej Księgi”, najzwyczajniej jest to poza obszarem moich zainteresowań, było też wtedy, jak czytałem właściwie (prawie) wszystko.
2. Stracić wiarę z powodu przeczytania Biblii, no nie wiem, chyba trochę naciągane, inna sprawa, że można czytać i uważać to za mało realne/prawdopodobne.
A w ogóle czy trzeba do utraty wiary jakiegokolwiek powodu, może stać sie to ot tak albo stopniowo, że nawet człowiek nie widzi, kiedy przestał wierzyć.
Zresztą, gdybym urodził się w ateistycznych Czechach czy Turyngii (70 proc niewierzących) może nigdy bym nie wierzył, gdybym się urodził, gdzie indziej, może bym utracił wiarę w co innego.
Ja wiary (jak i większość chyba ludzi) nigdy świadomie nie wybrałem, czy więc mogłem ją utracić?
Nie wiem, Poldka by trzeba, brak mi jego rekolekcji, nawet i z błędami ortograficznymi i nieporadnym językiem niekiedy. Były autentyczniejsze i ważniejsze niż pieprzenie biskupów o gender.
grześ -- 31.12.2013 - 17:35Borsuku,
90 procent moim zdaniem zalezy od tego gdzie (w jakiej czesci swiata) i w jakiej rodzinie przyszedles na swiat. Pozostale 10 zostawiam na ksztalcenie wlasnej swiadomosci i poszukiwanie prawdy (czytanie ksiag).
Szczesliwego 2014 Sergiuszu!!!!
he, he, pisałem swój komentarz przed przeczytaniem twojego.
grześ -- 31.12.2013 - 17:36Wyraziłeś to samo i lepiej.
Zgadzam się, (nie)stety wolni nie jesteśmy w niczym, także i w wierzeniach.