Szanowny Panie Griszqu

Szanowny Panie Griszqu

Zastanawia mnie, że niemal wszyscy, którzy zdecydują się zabrać głos w sprawie Chin stwierdzają, że takie duże coś nie ma prawa się rozwijać dalej w ten sposób, że nie potrafi to coś zdobyć dominacji, że będą mieli kłopoty z tego czy innego powodu. Zachowujemy się tak, jakbyśmy nie chcieli dopuścić myśli, że Chińczycy nas po prostu już dominują, że reszta świata juź zaczyna tańczyć tak, jak im Chiny zagrają. Jest to takie trochę myślenie życzeniowe, oparte na naszej dominacji, która przecież też nie wzięła się z powietrza, a wyglada na to, że się trochę degeneruje.

Tymczasem jakoś mało słychać o strategiach opracowywanych na wypadek gdyby… Zazwyczaj pod uwagę bierze się w takiej sytuacji różne scenariusze, od nam sprzyjających po ektremalnie niesprzyjające, i wypracowuje odpowiednia taktykę. Ja na razie nie zauważam żadnej taktyki i żadnej strategii, przynajmniej oficjalnie, a jedynie ogólnoświatową chęć zarobienia na Chińczykach.

Tak dla przykładu wersja rozwoju sytuacji I: Chiny się przewracają i mamy taki kryzys gospodarczy, jakiego jeszcze świat nie widział. Europa leży na łopatkach.

Wersja II: Chiny nas dominują gospodarczo (nie kulturowo – bo po co, jak znam białych, to sami się podłożą) i w konsekwencji politycznie. Europa lexy na łopatkach.

Wersja III: zachowana zostaje równowaga gospodarczo-polityczna między Chinami, Indiami (+Pakistan, Bangladesz, Malezja, Filipiny) a resztą świata. Ale tu trzeba wziąć pod uwagę wahania wzrostu u poszczególnych graczy, co w sumie daje dość niestabilną sytuację, bardzo podatną na lokalne kryzysy różnego typu etc. Europa leży na łopatkach i jest po kolei wykupywana, na dodatek na obszarze naszego kontynentu dochodzi do zderzeń między USA, Rosja a Chinami. Tu drobna uwaga: czy zauważył Pan, że terroryści jakoś szerokim łukiem omijają interesujący nas kraj?

Pozdrawiam serdecznie


My tu sobie gadu, gadu... By: germania (27 komentarzy) 27 marzec, 2008 - 16:35