panie Lorenzo

panie Lorenzo

powiedzmy, ze mialem nawet mozliwosc pracy na Ukrainie (ale projekt upadl) i pojechalbym bez problemu, wiec jak Pan coś odpali na Bialorusi i bedzie ciekawe, to tez nie mam oporow.
pewnie, ze nie bede mowil “chamie”, tylko “szefie” albo “kamandir” czy jak to tam brzmi.

off topic
wie Pan, ja mam w zylach tez krew i ukrainska. moja prabaka, Ukrainka, uciekala z dziecmi przed pogromami. pradziadek byl Polakiem, maszynista parowozu, wylecianym w powietrze po wysadzeniu przez partyzantow. jechal z zaopatrzeniem na front wschodni. po śmierci pradziadka, dobrzy sąsiedzi Ukraincy ostrzegli babcie, ze ona to moze i przezyje, ale dzieci ida do piachu, bo UPA juz sie na nie szykuje. tego samego dnia uciekla na zachód, na mazowsze. po polsku nie umiala ani slowa… ech, historia.


Ojciec (duchowny) i pro life By: post-nowoczesny (18 komentarzy) 23 lipiec, 2008 - 09:14