I jeszcze jedno...

I jeszcze jedno...

Kiedy słyszę, że zrobią “Ryana” to mam ochotę udusić całą tą ekipę.

Wzorce kina wojennego to nie tylko “Ryan’ – szczególnie, kiedy trzeba robić film w trochę innej poetyce niż walka równorzędnych technologicznie i organizacyjnie armii, tak jak w Normandii w 1944. Westerplatte było umocnioną pozycją w której walka była dość statyczna, coś w typie I wojny światowej – schron, artyleria i samoloty, co jakiś czas szturmy (ale szybko przerywane, bo schrony wytrzymały ostrzał). I odmierzanie czasu do odsieczy która nie nadejdzie połączone ze świadomością, że staje się legendą (radio), pomimo tego, że wcale się tego nie oczekiwało. Film o strachu i zmęczeniu. Kino wojny pozycyjnej, z jej beznadzieją czekania – zupełnie inną niż dynamika znana z innych produkcji o II wojnie.

Jeśli filmowcy nie odwołają się do tego co działo się poza placówką (Hel, Poczta Gdańska, Niemcy) to nie ma tu za dużo “Ryanowych” elementów. Efekty? Zrobią ładnego Stukasa, pewnie i pancernik. Dbałość o detal? Pewnie wynajmą grupy rekonstrukcyjne – i uznają, że mają wszystko w temacie “detalu” odfajkowane. A kasa pójdzie na pierdoły.

Warto zwrócić uwagę, że Rosjanie, którzy w ostatnim czasie produkują mnóstwo filmów i seriali wojennych, swojego własnego Westerplatte (czyli obrony twierdzy Brzeskiej w 1941) nie sfilmowali. Bo to nie jest wcale świetny temat filmowy, właśnie przez swoją “nie-Ryanowskość”. Wygląda jednak na to, że nasi filmowcy mają oryginalny pomysł na brak dynamiki… ;)


Sikając na Rydza-Śmigłego By: post-nowoczesny (29 komentarzy) 5 wrzesień, 2008 - 16:46