joteszu, a propos pereł..

joteszu, a propos pereł..

Wspomniełeś Szymona Kobylińskiego…
S.f. – to jeden z niewielu rodzajów literatury, ktory dla mnie osobicie mółby nie istnieć.
Wyławianie metafor, dykteryjek czy filozoficznych rozważń z tekstu, który zawsze razi mnie naiwnością wyobrażeń autora i takimzałożeniem, że “wszystko wolno” bo nikt i tak sprawdzić nie moze – jest tym samym co łuskanie grochu. Nie lubię.
Nie lubię tez karykatur i ilustracji Kobylińskiego, maniery w jakiej rysował.
Ale uwielbiam jego ksiązki, wspomnienia, opowieści o sztuce, opisy rzeczywistości – i język, wspaniały, znacznie bogatszy warsztatowo niz jego rysunki.
Twierdzę, że niedoceniany literacko Kobyliński dorównuje Wańkowiczowi.
Skoro zachęcasz do lektury Lema, pozwól, że zachęcę do przeczytania “Zbrojnego psa”, “Krakowskiego rosolisu”, “Noniusza”, dowcipów zydowskich opsanych przez niego i potwierdzających cudowny dar wrażliwości na znaczenie i niuansowość słowa – a takze pisanych razem z Erykiem Liipińskim “Zdaniem pesymisty, Zdaniem optymisty” czy śwetnej wymiany listów z najbliższą Wańkowiczowi w ostatnich latach jego życia Aleksandrą Ziółkowską-Boehm.

Będziecie zachwyceni – a ile sie dowiecie o Polsce!

Pozdrawiam


A teraz z zupełnie innej beczki... By: chamopole (11 komentarzy) 28 styczeń, 2009 - 10:18